Rozdział 20
Ten rozdział dedykuje mojej koleżance Andżelice (ĄŻI) <3
Kochana trzymaj się! Będzie dobrze <3
~~Perspektywa Seraphiny~~
Stukot moich obcasów rozchodził się po gabinecie z głuchym echem, gdy chodziłam nerwowo w kółko, robiąc po woli "drużkę" w podłodze. Co chwila spoglądałam na zegarek który wskazywał za kwadrans piąta nad ranem.
Potrząsnęłam ze złością głową, tak że czarne loki zasłoniły mi twarz. Odgarnęłam je ze niecierpliwieniem i mój wzrok zatrzymał się na ciele mężczyzny w rogu pokoju.
Po dzisiejszej rannej wiadomości, o stanie Alexandra, postanowiłam się rozerwać w śród Przyziemnych. Ubrałam się w najseksowniejsze rzeczy, umalowałam się i wyszłam do klubu. Niestety tutaj nie było takiego klubu jak sławne Pandemonium w Nowym Jorku. Jedyne miejsce do którego mogłam się udać to park. Był to strzał w dziesiątkę.
Widziałam jak wielu facetów dosłownie ślini się na mój widok i nawet kilku było na tyle odważnych by do mnie podejść, ale tylko jeden okazał się choć w najmniejszym stopniu godny spędzenia trochę ze mną czasu.
Teraz jego marne ciało leżało u mnie jak jakieś szmaty. On skończył marnie ale ja miałam choć trochę zabawy.
Ale teraz koniec z radością. Ważniejszy jest teraz mój mały eksperyment. Jeszcze dobrze by było gdybym dostała znowu raport...
Nagle drzwi do gabinetu stanęły otworem a w nich ukazał się zmachany nastolatek. Wiedziałam że jest to tylko gra aktorska, bo demony ani nie są ludźmi ani się nie męczą. Nie mniej jednak, ja też byłam teraz w skorupie ludzkiej postaci.
-Pani- wysapał- Alec... To znaczy Alexander stracił przytomność koło pierwszej w nocy, ale pół godziny temu się obudził. I jest gotowy.-powiedział z uśmieszkiem. Złym uśmieszkiem.
-Wspaniale. Idź do niego i przygotuj go. Ja tam pojawię się za dziesięć minut... Mam coś jeszcze do załatwienia.
Mat ukłonił się krótko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ja podeszłam szybko do biurka i wzięłam telefon z blatu.
Z uśmiechem na twarzy wybrałam numer i po trzech dzwonkach usłyszałam piękny głos.
-Tak, Pani?
-Czas na ciebie Williamie. Teraz twoja kolej-powiedziałam z wielkim demonicznym uśmiechem na twarzy.
-Oczywiście-odpowiedział też ze śmiechem i rozłączył się. Ja też odłożyłam telefon na miejsce i klasnęłam w dłonie.
Nareszcie.
Mój plan idzie tak jak powinien.
~~Perspektywa Clary~~
-Clary, potrzebne ci coś? Chce ci się pić?-usłyszałam głos Anabeth.
-Nie, Ana. Nic nie chce, dziękuję-odpowiedziałam ze znużeniem to samo co pięć minut temu. Każdy się mnie pytał czy czegoś nie chce, czy czegoś nie potrzebuje i to co pięć minut temu.
-Nie denerwuj się, my tylko się o ciebie troszczymy-teraz z kolei odezwał się Jace.
-Wiem Jace. Przepraszam cie Anabeth.-powiedziałam do niej... przynajmniej taką miałam nadzieje. Sądząc po głosach, dziewczyna siedziała po mojej lewej stronie a chłopak po prawej. Niestety nie byłam pewna bo... bo nic nie widziałam.
-Clary nie załamuj się. Ktoś coś na pewno znajdzie. Nie martw się-poczułam klepanie po lewej dłoni. Czyli miałam rację.
-Pamiętaj, że jeszcze Magnus nam pomaga. To na prawdę dużo, bo ma wielu znajomych którzy mogą coś wiedzieć. W końcu żyje wiecznie, jest czarownikiem i w ogóle-dodał Jace. Nie widziałam jego twarzy (widziałam tylko ciemność) ale, jeśli się nie przesłyszałam, to w jego głosie był smutek. Ale nie taki jak u każdego. Ten smutek był osobliwy. Jakby zawierał tajemnicę która zżera Jace`a od środka.
-Jace, a gdzie Alec? Obudziłam się dzisiaj rano, a on do tej pory nie przyszedł- zapytałam nagle. Wiedziałam że już jest wieczór i dlatego musiałam się zapytać. Bo chyba to, że mnie pocałował coś znaczyło prawda? A może stwierdził że nie jestem warta większego zachodu... Nie. Nie myśl tak. Na pewno tak nie jest. On taki nie jest.
A skąd wiesz? Znasz go tylko dwa dni, po czym przez dwa tygodnie albo cie nie było albo byłaś nie przytomna. Odezwał się głosik w mojej głowie.
Przymknij się. Rozkazałam mu.
Prawie od razu zostałam poinformowana co się stało i że tej szklanki i liściku nie zostawił mi Alec.
Ale jeśli nie on, to kto by się pod niego podszywał i dawał mi zatrutą wodę po której oślepnę?
Po moim pytaniu zapadła cisza.
-Halo? Odpowie mi ktoś?-zapytałam.
-Clary...- Anabeth podniosła się z krzesła i usiadła na łóżku obok mnie-musisz coś wiedzieć...
W tej chwili po Instytucie rozległ się głośny dzwon. Podskoczyłam nie wiedząc o co chodzi.
-Spokojnie, to tylko dzwonek do drzwi wejściowych-odpowiedział Jace na moje niezadane pytanie. Tylko kiwnęłam głową.
-Ana, zaczęłaś coś mówić...-chciałam przywrócić rozmowę na temat Aleca ale przeszkodził mi teraz krzyk dochodzący z dołu Instytutu.
Usłyszałam jak Jace zerwał się na równe nogi i chyba wyjął Seraficki nóż... skąd ja wiem że to seraficki nóż?!
-Anabeth, zostań tutaj z Clary. Masz jakąś broń?-zapytał Jace.
-Tak, nie martw się-zapewniła go dziewczyna. Drzwi się zamknęły a ja z Aną siedziałam po cichu nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, może nawet walki.
-Jak myślisz kto krzyczał?-zapytałam po dłuższej chwili.
-Nie mam pojęcia, Clary. Nie mam pojęcia...
~~Perspektywa Jace`a~~
Gdy wybiegłem z Inferii skierowałem się do krętych schodów. Zastanawiałem się chwile czy zbiec czy zeskoczyć na sam dół. Wybrałem jednak skok. Wylądowałem cicho jak kot po czym zgarbiony przeszedłem przez korytarz i skryłem się za kolumną.
Usłyszałem głosy.
-Ale... Ale jak to możliwe?-zapytała się Tessa. Wyjrzałem zza kolumny i... oniemiałem.
W drzwiach stał chłopak, nie starszy niż dwadzieścia lat o czarnych włosach i fiołkowych oczach które było widać z daleka. Coś w jego wyglądzie było znajome. Potem wzrok skierowałem na jego ręce. Kogoś trzymał. Nieprzytomnego albo martwego.
Dopiero kiedy się przyjrzałem, poznałem tak dobrze znaną mi sylwetkę.
Na Anioła...
Po tak długiej niewiedzy, oto się pojawił... na czyichś rękach. Nieprzytomny albo...
Oto jest...
Mój parabatai...
Hej, ludziska! Powróciłam z rozdziałem! (nie szczególnym ale jakoś ujdzie xD)
Pierwsza sprawa to chciałam wam podziękować za 8 900 wyświetleń! Jesteście kochani <3
Druga jest taka że chciałam was poinformować że idę do szpitala i niestety nie będę miała dostępu do komputera więc następny rozdział pojawi się nie wcześniej niż za tydzień :/
A trzecia jest taka że pod ostatnim rozdziałem było mało wyświetleń więc daje wam LINKA do rozdziału 19 i zachęcam do komentowania.
No i to już wszystko <3
Do następnego rozdziału :*
P.S. Chciałabym zaprosić was do czytania WSPANIAŁEGO bloga Veronicy Hunter To love is to destroy, and that to be loved is to be the one destroyed. Ten kto nie czytał, niech nie zwleka <3
Clary :*
Kochana trzymaj się! Będzie dobrze <3
~~Perspektywa Seraphiny~~
Stukot moich obcasów rozchodził się po gabinecie z głuchym echem, gdy chodziłam nerwowo w kółko, robiąc po woli "drużkę" w podłodze. Co chwila spoglądałam na zegarek który wskazywał za kwadrans piąta nad ranem.
Potrząsnęłam ze złością głową, tak że czarne loki zasłoniły mi twarz. Odgarnęłam je ze niecierpliwieniem i mój wzrok zatrzymał się na ciele mężczyzny w rogu pokoju.
Po dzisiejszej rannej wiadomości, o stanie Alexandra, postanowiłam się rozerwać w śród Przyziemnych. Ubrałam się w najseksowniejsze rzeczy, umalowałam się i wyszłam do klubu. Niestety tutaj nie było takiego klubu jak sławne Pandemonium w Nowym Jorku. Jedyne miejsce do którego mogłam się udać to park. Był to strzał w dziesiątkę.
Widziałam jak wielu facetów dosłownie ślini się na mój widok i nawet kilku było na tyle odważnych by do mnie podejść, ale tylko jeden okazał się choć w najmniejszym stopniu godny spędzenia trochę ze mną czasu.
Teraz jego marne ciało leżało u mnie jak jakieś szmaty. On skończył marnie ale ja miałam choć trochę zabawy.
Ale teraz koniec z radością. Ważniejszy jest teraz mój mały eksperyment. Jeszcze dobrze by było gdybym dostała znowu raport...
Nagle drzwi do gabinetu stanęły otworem a w nich ukazał się zmachany nastolatek. Wiedziałam że jest to tylko gra aktorska, bo demony ani nie są ludźmi ani się nie męczą. Nie mniej jednak, ja też byłam teraz w skorupie ludzkiej postaci.
-Pani- wysapał- Alec... To znaczy Alexander stracił przytomność koło pierwszej w nocy, ale pół godziny temu się obudził. I jest gotowy.-powiedział z uśmieszkiem. Złym uśmieszkiem.
-Wspaniale. Idź do niego i przygotuj go. Ja tam pojawię się za dziesięć minut... Mam coś jeszcze do załatwienia.
Mat ukłonił się krótko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ja podeszłam szybko do biurka i wzięłam telefon z blatu.
Z uśmiechem na twarzy wybrałam numer i po trzech dzwonkach usłyszałam piękny głos.
-Tak, Pani?
-Czas na ciebie Williamie. Teraz twoja kolej-powiedziałam z wielkim demonicznym uśmiechem na twarzy.
-Oczywiście-odpowiedział też ze śmiechem i rozłączył się. Ja też odłożyłam telefon na miejsce i klasnęłam w dłonie.
Nareszcie.
Mój plan idzie tak jak powinien.
~~Perspektywa Clary~~
-Clary, potrzebne ci coś? Chce ci się pić?-usłyszałam głos Anabeth.
-Nie, Ana. Nic nie chce, dziękuję-odpowiedziałam ze znużeniem to samo co pięć minut temu. Każdy się mnie pytał czy czegoś nie chce, czy czegoś nie potrzebuje i to co pięć minut temu.
-Nie denerwuj się, my tylko się o ciebie troszczymy-teraz z kolei odezwał się Jace.
-Wiem Jace. Przepraszam cie Anabeth.-powiedziałam do niej... przynajmniej taką miałam nadzieje. Sądząc po głosach, dziewczyna siedziała po mojej lewej stronie a chłopak po prawej. Niestety nie byłam pewna bo... bo nic nie widziałam.
-Clary nie załamuj się. Ktoś coś na pewno znajdzie. Nie martw się-poczułam klepanie po lewej dłoni. Czyli miałam rację.
-Pamiętaj, że jeszcze Magnus nam pomaga. To na prawdę dużo, bo ma wielu znajomych którzy mogą coś wiedzieć. W końcu żyje wiecznie, jest czarownikiem i w ogóle-dodał Jace. Nie widziałam jego twarzy (widziałam tylko ciemność) ale, jeśli się nie przesłyszałam, to w jego głosie był smutek. Ale nie taki jak u każdego. Ten smutek był osobliwy. Jakby zawierał tajemnicę która zżera Jace`a od środka.
-Jace, a gdzie Alec? Obudziłam się dzisiaj rano, a on do tej pory nie przyszedł- zapytałam nagle. Wiedziałam że już jest wieczór i dlatego musiałam się zapytać. Bo chyba to, że mnie pocałował coś znaczyło prawda? A może stwierdził że nie jestem warta większego zachodu... Nie. Nie myśl tak. Na pewno tak nie jest. On taki nie jest.
A skąd wiesz? Znasz go tylko dwa dni, po czym przez dwa tygodnie albo cie nie było albo byłaś nie przytomna. Odezwał się głosik w mojej głowie.
Przymknij się. Rozkazałam mu.
Prawie od razu zostałam poinformowana co się stało i że tej szklanki i liściku nie zostawił mi Alec.
Ale jeśli nie on, to kto by się pod niego podszywał i dawał mi zatrutą wodę po której oślepnę?
Po moim pytaniu zapadła cisza.
-Halo? Odpowie mi ktoś?-zapytałam.
-Clary...- Anabeth podniosła się z krzesła i usiadła na łóżku obok mnie-musisz coś wiedzieć...
W tej chwili po Instytucie rozległ się głośny dzwon. Podskoczyłam nie wiedząc o co chodzi.
-Spokojnie, to tylko dzwonek do drzwi wejściowych-odpowiedział Jace na moje niezadane pytanie. Tylko kiwnęłam głową.
-Ana, zaczęłaś coś mówić...-chciałam przywrócić rozmowę na temat Aleca ale przeszkodził mi teraz krzyk dochodzący z dołu Instytutu.
Usłyszałam jak Jace zerwał się na równe nogi i chyba wyjął Seraficki nóż... skąd ja wiem że to seraficki nóż?!
-Anabeth, zostań tutaj z Clary. Masz jakąś broń?-zapytał Jace.
-Tak, nie martw się-zapewniła go dziewczyna. Drzwi się zamknęły a ja z Aną siedziałam po cichu nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, może nawet walki.
-Jak myślisz kto krzyczał?-zapytałam po dłuższej chwili.
-Nie mam pojęcia, Clary. Nie mam pojęcia...
~~Perspektywa Jace`a~~
Gdy wybiegłem z Inferii skierowałem się do krętych schodów. Zastanawiałem się chwile czy zbiec czy zeskoczyć na sam dół. Wybrałem jednak skok. Wylądowałem cicho jak kot po czym zgarbiony przeszedłem przez korytarz i skryłem się za kolumną.
Usłyszałem głosy.
-Ale... Ale jak to możliwe?-zapytała się Tessa. Wyjrzałem zza kolumny i... oniemiałem.
W drzwiach stał chłopak, nie starszy niż dwadzieścia lat o czarnych włosach i fiołkowych oczach które było widać z daleka. Coś w jego wyglądzie było znajome. Potem wzrok skierowałem na jego ręce. Kogoś trzymał. Nieprzytomnego albo martwego.
Dopiero kiedy się przyjrzałem, poznałem tak dobrze znaną mi sylwetkę.
Na Anioła...
Po tak długiej niewiedzy, oto się pojawił... na czyichś rękach. Nieprzytomny albo...
Oto jest...
Mój parabatai...
Hej, ludziska! Powróciłam z rozdziałem! (nie szczególnym ale jakoś ujdzie xD)
Pierwsza sprawa to chciałam wam podziękować za 8 900 wyświetleń! Jesteście kochani <3
Druga jest taka że chciałam was poinformować że idę do szpitala i niestety nie będę miała dostępu do komputera więc następny rozdział pojawi się nie wcześniej niż za tydzień :/
A trzecia jest taka że pod ostatnim rozdziałem było mało wyświetleń więc daje wam LINKA do rozdziału 19 i zachęcam do komentowania.
No i to już wszystko <3
Do następnego rozdziału :*
P.S. Chciałabym zaprosić was do czytania WSPANIAŁEGO bloga Veronicy Hunter To love is to destroy, and that to be loved is to be the one destroyed. Ten kto nie czytał, niech nie zwleka <3
Clary :*
Rozdział GENIALNY!!!
OdpowiedzUsuńCo będzie dalej Alec przeżyje??????
Czy będzie moje kochane Clace????
Dodaj szybko next <3
Czekam na next.
OdpowiedzUsuńRozdział BOOOSSSKI <3 Nie Wien, jak ja przeżyję bez rozdziału przez tydzień, dlatego mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży i, że szybko wyjdziesz ze szpitala!! Tym czasem dziękuję za polecenia mojego bloga <3 Odwdzięczę się ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
Rozdział cudowny ❤ Pisz tak dalej bo się uzalezniłam od Twojego bloga �� tylko proszę nie bądź Polsatem i nie trzymaj mnie w niepewności ��
OdpowiedzUsuń~Gwiazdka1
Yyy... niespodziewane rzeczy się tu odbywają... Will! On żył w średniowieczu! Nocni Łowcy przecież umierają! Jak to kurcze możliwe?! To było chyba największe zaskoczenie... Ogólnie rozdział GENIALNY! Czekam <3
OdpowiedzUsuńPs. Wracaj szybko do zdrowia :*
Will w sensie Will, ale że Willuś. Mój Willuś. Ale jak to możliwe????? Nie ważne. Mój Will. Rozdział boski. Czekam na nekst. Oby był szybko. Życzę weny. Przepraszam za niezrozumiałe pierwsze zdanie, po prostu jest Will :-)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zawiadamiam, że nominowałam cię do LBA!! Więcej info: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/2016/01/lba-2.html
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! A ja strasznie chciałam podziękować za wszystko co dla mnie zrobiłaś i wciąż robisz (wliczając wymienienie mnie na początku rozdziału) <3 <3 Naprawdę strasznie dziękuje i pytam się ja ciebie jak mam ci się odwdzięczyć?! Ale serio strasznie dziękuje <3
OdpowiedzUsuńHarrah's Lake Tahoe - MapyRO
OdpowiedzUsuńDirections to Harrah's Lake Tahoe (Stateline), 성남 출장안마 Stateline, NV. 제천 출장샵 Harrah's 안산 출장샵 Resort Southern California has 2,816 rooms and suites, which are more than 양주 출장안마 double the size of the average 김해 출장안마