Strony

Strony

niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 16

Rozdział 16

~~Perspektywa Anabeth~~

Gdy tylko spojrzałam jej w oczy, przeraziłam się i nabrałam gwałtownie powietrza.
Zwykle jej piękne, szmaragdowe oczy były szare i puste. 
Moja reakcja chyba nie była najlepsza bo Clary od razu wybuchła płaczem
I wtedy wydarzyło się kilka rzeczy naraz: do pokoju wpadli Maryse, Robert, Magnus i Izzy a za nimi, na korytarzu, stali Max i Lessa.
Kolejną rzeczą która miała miejsce to to, że Clary zemdlała. Która od początku była zimna i blada ale teraz stała wręcz lodowata a jej usta wcześniej bladoróżowe, stały się sine. 
-NIE!-wrzasnęłam przeraźliwie, potrząsając dziewczyną.-Nie rób mi tego! Proszę, nie zasypiaj! Clary, masz się obudzić, rozumiesz?! Obudź się!-zaczęłam płakać i już miałam kolejny raz nią potrząsnąć kiedy poczułam że ktoś nakrywa moje dłonie swymi. To była Maryse.
-Już spokojnie, Ana. Ona żyje.-Uspokajała mnie, ale ja zaczęłam się kołysać w tył i przód, z rudowłosą na kolanach, cały czas szlochając.
-Trzeba ją zabrać do Izby. Magnusie mógłbyś...-odezwał się Robert. Magnus tylko kiwną głową, zamruczał kilka słów w nieznanym języku i poruszył palcami u ręki. Nagle Clary zaczęła się unosić do góry, jakby wyrywała mi ją jakaś dziwna siła. Trzymałam się jej kurczowo i nie miałam zamiaru jej puścić. Ani teraz, ani nigdy. Widząc upór na mojej twarzy, Magnus prychną i powiedział ze zniecierpliwieniem.
-Chce ją tylko przetransportować za pomocą czarów. Tak będzie szybciej i wygodniej dla każdego a na pewno bezpieczniej dla samej transportowanej.
Trzymając ją cały czas za drobną i lodowatą dłoń, podniosłam się z ziemi i pozwoliłam by Clary płynęła w powietrzu za Magnusem. Przez całą drogę nikt się nie odezwał. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w nieruchomą twarz dziewczyny. Nie było jej tyle czasu, nie wiadomo co się z nią działo i nagle pojawia się i to ślepa, zamienia kilka słów a po chwili mdleje. Jest strasznie chuda. Chudsza niż była. Skóra na jej twarzy jest napięta na kości policzkowe które wystają poniżej wielkich ciemnych plam pod oczami co wygląda jak straszna maska. 
Gdy dochodziliśmy do Izby usłyszałam męski krzyk. Ale kto to mógł być? Przecież wszyscy są tutaj... JACE!
Puściłam rękę dziewczyny i pobiegłam za krzykiem. Wpadłam tam o mało co nie wyrywając drzwi z zawiasów i od razu spojrzałam na blondyna. Miotał się na łóżku i krzyczał ale oczy miał cały czas zamknięte. Czyli zły sen... Uff..
-NIE! PROSZĘ ZOSTAW JĄ! WEŹ MNIE!
Podeszłam do niego już trochę (troszeńkę) uspokojona że nic mu nie jest. Że tylko śni ale i tak się o niego martwiłam. Z bliska zobaczyłam małe kropelki potu na czole. Zaczęłam go budzić.
-Jace. Jace obudź się. To tylko zły sen.-mówiłam cicho i delikatnie. W ostatniej chwili uniknęłam ciosu pięścią wymierzoną w moją twarz.- Jace wstawaj ty leniu! Obudź się rozumiesz!-zaczęłam krzyczeć. Nagle znieruchomiał i...
-NIE!!! CLARY!!!-wrzasnął na całe gardło siadając prosto. Ja, zaskoczona jego gwałtownością, upadłam na łóżko obok ale natychmiast się podniosłam.
-Jace?! Jace co się stało?!-zapytałam czując że wszyscy się na nas patrzą.
-C...Clary. Ona ją ma.-powiedział roztrzęsionym głosem. 
-Kto ją ma?-zapytała szybko Maryse i podeszła do łóżka.
-Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Ona robi jej krzywdę! Trzeba po nią iść! Natychmiast!-zawołał i zaczął się podnosić ale mu nie pozwoliłam.
-Masz leżeć...
-Nie! Nie rozumiesz że Clary jest w niebezpieczeństwie?!
-Jej nic nie jest.-odezwał się Magnus.
-Na Anioła! Wy nic nie rozumiecie! Ona ją bije!
-Nie, Jace. To ty nie rozumiesz. Ona jest tutaj-czarownik odsuną się i przepuścił latającą Clary-widzisz?
Nagle coś kapnęło na podłogę pod dziewczyną. Podeszłam tam i ukucnęłam. Dotknęłam cieczy i...
-To krew.-powiedziałam oszołomiona. Usłyszałam cichy okrzyk Isabelle. Podniosłam się i spojrzałam na Izzy. 
-Co się stało, Iz?-zapytała. Nic nie odpowiedziała ale powoli podniosła trzęsący się palec i wskazała na mnie... nie. Pokazywała na za mnie. Czyli na Clary. Odwróciłam się nie rozumiejąc o co jej chodzi... I nagle zrozumiałam. 
Na ciele rudowłosej pojawiały się rany. Rany po biczu. 
Miała ich już kilka na rękach, nogach, twarzy i podejrzewam że na brzuchu też bo na bluzce były wielkie plamy krwi.
-Na Anioła! Magnusie co się dzieje?!-krzyknęłam.
-Mówiłem wam! Mówiłem a wy mi nie wierzyliście!-Jace poderwał się i podbiegł do mnie w samą porę by złapać spadającą Clary. 
-Magnusie!-Izzy podbiegła do leżącego czarownika i starała się go obudzić.
-Anabeth, pomóż mi-usłyszałam głos Jace`a z dołu. Otrząsnęłam się i schyliłam po dziewczynę która leżała na blondynie. Zaniosłam ją na łóżko sąsiadujące z łóżkiem Jace`go i usiadłam obok niej. 
Co chwilę pojawiały się jej nowe rany na ciele. 
A my nie wiedzieliśmy dlaczego i jak pomóc...




Hej! Powróciłam po przerwie świątecznej! 
Miałam już napisany ten rozdział wczoraj ale chciałam go lepiej dokończyć (co mi absolutnie nie wyszło) i w końcu dodałam go dzisiaj.
Mam nadzieję że się wam spodoba :*
Niestety nie wiem kiedy będzie next (czyli jak zwykle stara śpiewka xD)
No to do następnego pisania :*\

P.S. Chciałam was zaprosić na moją stronę na facebooku która jest o tym blogu (xD). Będe tam podawała nowinki ze świata Nocnych Łowów i może fragmenty rozdziałów <3 
Zapraszam <3
 [LINK]


Clary :*
 

















środa, 23 grudnia 2015

Wszystkiego Najlepszego!

Wszystkiego Najlepszego z okazji

Świąt Bożego Narodzenia!!!


Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć ciepła rodzinnego, wspaniałej, świątecznej atmosfery, duuużo prezentów (to znaczy dużo nowych Serafickich Ostrzy xD <3) , śniegu... (bo w Polsce się chyba nie doczekamy...) I czego sobie tylko zapragniecie! 




Kocham Was <3
Clary :*  


P.S. Przepraszam was że dawno nie dodałam rozdziału, ale przyszły święta, a wigilia u mnie w domu, więc musiałam pomagać (sprzątać, gotować itp.) ale w przerwie świątecznej na pewno coś dodam! (Nie obiecuję że długi ale dodam ten wasz upragniony rozdział, bo po komentarzach pod ostatnim rozdziałem zaczęłam się bać o własne życie :* xD) 
Więc niebawem się znowu "zobaczymy" :* 

Clary :*


 

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 15

Rozdział 15

~~Perspektywa Anabeth~~

-On w ogóle się kiedyś obudzi?-zapytała Lessa. Wszyscy, czyli ja, Maryse, Robert, Lessa, Max, Izzy i Magnus, byliśmy w sali szpitalnej w której, na jednym z łóżek leżał Jace. Odkąd stracił przytomność minęły dwa dni. Dwa dni które były ciężkie dla każdego w Instytucie. 
O Clary nie było wieści. Nawet Magnus nie mógł jej znaleźć za pomocą Czaru tropiącego, tak jak zrobił to wcześniej. Jak mówił, taka sytuacja ma dwa wyjścia. Albo ktoś nałożył na nią czar ukrywający albo... nie żyje.
Alec też zaginął. Podobno w ogóle nie dotarł do Cichego Miasta. Z nim jest tak samo jak z Clary. Przepadł. Ale przez to co się stało z Jace`m, dało nam do myślenia. Od tak nikogo nie boli głowa, aż tak by jego parabatai mdlał i nie odzyskiwał przytomności przez dwa dni.
-Les, nie wiesz że nie mówi się takich rzeczy przy...-szukałam słowa. Jace nie był ani chory ani nic mu nie było a jednak nie dało się go obudzić. To tak jak by zasnął w bardzo twardy sen i nic ani nikt go nie zbudzi.-Po prostu się tak nie mówi.-zakończyłam.
Nie wierzyłam że mam siostrę. Opowiedziała nam o sobie wszystko ale ja nie pamiętam by kiedykolwiek  moja mama była w ciąży. Ale nawet tego nie zauważyłam, to dlaczego to przede mną to ukrywali?
-Idę zrobić sobie kawę. Ktoś coś jeszcze chce?-zapytała Maryse, wstając z niskiej kanapy która stała koło drzwi do łazienki. Wszyscy pokręcili przecząco głowami. Chyba tylko ja nie mogłam tu dłużej wysiedzieć.
-Ja chętnie napiję się herbaty, więc pójdę z tobą.- spojrzałam na piękną i nieruchomą twarz chłopaka po czym pośpieszyłam za kobietą. Jej obcasy stukały tak głośno że echo niosło się po całym Instytucie. 
-Anabeth... wybacz, że pytam w takiej chwili ale, ty i Jace nadal jesteście razem?-zapytała Maryse z wachaniem, tym samym przerywając ciszę która po między nami zapadła. 
-My i Jace nadal jesteśmy razem... przynajmniej tak mi się wydaję...-powiedziałam smutnym tonem. Maryse nie odpowiedziała, a ja dalszą drogę do kuchni odbyłam patrząc się w podłogę.
Po chwili weszłyśmy do kuchni. Pomieszczenie było urządzone, o dziwo, nowocześnie. Wszędzie chrom, metal a przeważającymi kolorami były tutaj biel i czerń. Maryse podeszła do ekspresu do kawy, położyła filiżankę która minucie była pełna czarnego esspresso. Podniosła ją ostrożnie i upiła łyk po czym zapytała.
-Czy ty i Jace... czy wy już... no...-plątała się.-Czy wy planujecie dzieci?-wypaliła na jednym wdechu. Gdy to mówiła ja właśnie słodziłam herbatę-poprawka, chciałam posłodzić ale i łyżeczka i cukierniczka spadły na podłogę. Odwróciłam się do niej.
-Przepraszam Maryse, ale o co ci chodzi?
-O Clave. Pamiętasz list od nich, o którym wam mówiłam? Było w nim nie tylko ostrzeżenie przed Clary, ale i nowe punkty do kodeksu. I jeden z nich mówił...-znowu się zawiesiła.
-No dalej Maryse! Co w nim było?!-pośpieszałam ją.
-Że teraz każde dziecko które się urodzi w ciągu pięciu lat, od teraz, ma być oddane do Akademii i nie będzie miało prawa spotykania się z rodzicami. Wręcz nie będzie wiedziało kim są jego rodzice-mówiła z wielkim smutkiem.
-Nie, ja z Jace`m na razie o tym nawet nie myśleliśmy.
-Aha...-bąknęła kobieta.
-Maryse, czy coś...?-zaczęłam bo czułam że coś przede mną ukrywa ale...
-Jestem w ciąży.-zamurowało mnie. 
-Ja... to znaczy... To wspaniale Maryse! Gratulację!-wykrzyknęłam szczęśliwa i już miałam ją uściskać, ale spojrzałam na jej minę i to mnie powstrzymało- o co chodzi? 
-Nie słyszałaś co przed chwilą powiedziałam? Clave zabiera dzieci!- krzyknęła ze łzami w oczach. 
-Na Anioła...-szepnęłam i przytuliłam. Ona zaczęła płakać mi w ramię.
-Jestem w...piątym tygodniu. Magnus...mi...powiedział- łkała. Nagle usłyszałam krzyk. Krzyk rozpaczy. Ale co najważniejsze... znałam ten krzyk!
-HALO?! JEST TU KTO?!
Biegłam w stronę głosu. Musiałam wbiec po schodach, skręcić w prawo, potem w lewo, jeszcze raz w prawo i przejść przez drzwi. Znałam tą drogę bo prowadziła ona do mojego pokoju. 
Gdy wbiegłam do mojego pokoju nikogo nie było. I wtedy znowu...
-TU JESTEM!-krzyk i szloch dobiegał z drzwi na przeciwko. 
Z drzwi... Clary.
Wparowałam tam i od razu zobaczyłam na środku pokoju burzę rudych loków.
Clary.


***

~~Perspektywa Clary~~

Obudziłam się na czymś zimnym. Ogólnie zimno otaczało mnie z każdej strony. Otworzyłam oczy... i nic nie wiedziałam. Ciemność.
CO...?! O boże... jestem ślepa... NADAL! Byłam w niebie i jestem ślepa! Ale...
Czy na pewno byłam w niebie? Czy rozmawiał ze mną Anioł? A może ja po prostu śniłam? Jeśli tak, to jak długo spałam? I najważniejsze...
Jak mam wrócić do domu?
Spróbuj teraz, Clarisso. Wydostań się stąd tak samo jak tu się pojawiłaś.
Usłyszałam ten sam cudowny głos co we śnie... Albo na jawie. Czy wszystko zawsze musi być tak skomplikowane?!
Spokojnie. Podnieś się i podejdź do ściany.
Niechętnie, ale zrobiłam to co mi kazał głos. Poniosłam się powoli i przyłożyłam rękę do ściany. Pomyślałam o Instytucie, a mianowicie o swoim pokoju. Skupiłam się na jego ścianach, łóżku, wielkim oknie przy którym siedziałam i rozmyślałam...
I nagle poczułam się jak bym spadała z zawrotną prędkością. Krzyknęłam, nie tyle ze strachu ile z zaskoczenia. Leciałam tak około dziesięć sekund po czym zostałam "wyrzucona" na podłogę. Upadłam na kolana i ręce.
Nie wiedziałam czy dobrze trafiłam. Złapałam się czegoś i powoli wstałam. Zrobiłam pierwszy krok i upadłam. Próbowałam kilka razy wstać ale zawsze kończyło się tak samo jak pierwsza próba.
W końcu nie wytrzymałam i wrzasnęłam rozpaczona.
-HALO?! JEST TU KTO?!
Przez chwile nie usłyszałam nawet małego ruchu. Gdy miałam po raz kolejny wrzasnąć... ktoś trzasną drzwiami i to całkiem blisko. Poczułam przypływ nadziei.
-TU JESTEM!-krzyknęłam. Dosłownie po trzech sekundach otworzyły się z hukiem drzwi. 
-Kto tu jest?-zapytałam. Teraz poczułam dreszcze. Nie wiedziałam gdzie jestem i jacy ludzie tu są. Mógł to być każdy ale...
-CLARY?! NA ANIOŁA!!!-usłyszałam głos który sprawił że miałam się zaraz rozpłakać ze szczęścia. Głos Anabeth- HEEEEEEJJJJ!!! DO POKOJU CLARY!!! WSZYSCY!!! NATYCHMIAST!!!-wrzasnęła.
Po chwili poczułam jak kładzie ręce na moich plecach i odwraca mnie w jej stronę. Natychmiast zamknęłam oczy. Nie chciałam żeby je widziała.
-Na Anioła, Clary! Tak się martwiliśmy! Nie wiedzieliśmy gdzie jesteś, co się z tobą działo...-przerwała swój potok słów.- Clary spójrz na mnie. Jak się czujesz?-zapytała z paniką.- MAGNUS!-zawołała- MAGNUS PRZYŁAŹ TUTAJ!- Clary spójrz na mnie-powtórzyła a ja poczułam jak łza spływa po moim policzku.-Clary nie płacz. Wszytko będzie dobrze. Spójrz na mnie, i powtarzaj: Wszystko...
-Kiedy, Anabeth, ja nie mogę spojrzeć na ciebie.-powiedziałam płaczliwym tonem. I w końcu otworzyłam oczy. 
Usłyszałam jak dziewczyna nabiera gwałtownie powietrza. Wtedy już nie wytrzymałam i z moich niewidzących oczu poleciało więcej łez. Ana mnie przytuliła i zaczęła kołysać i uspokajać.
-Ciii... Clary, spokojnie...-nagle poczułam się zmęczona. 
Ostatnie co usłyszałam to kilka osób wpadających do pokoju i okrzyki: szczęścia, przerażenia, ulgi...
A potem już nic. 
Pustka.




Witaaaaaam! Jestem z nowym rozdziałem! 
I powiem szczerze, że nie najgorszy mi wyszedł, a co ważniejsze też nie za krótki! 
Mam wielką nadzieje że wam się spodoba :*** 
P.S. Przepraszam za błędy :*
PP.S. Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział :/

Hymmm to chyba wszystko... :*
Do następnego pisania :***

Clary :*


















piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 14

 Rozdział 14

 ~~Perspektywa Nieznanej Osoby~~

-NIE! Ona nie mogła tam pójść! Nie mogły jej tam wziąć! NO NIE MOGŁY!-krzyknęłam. Byłam wściekła. Co ta dziewczyna narobiła?! Specjalnie pokazałam jej moc, potem sprytnie przeniosłam ją do tego "pokoju" by zgniła tam, z daleka od wszystkich, nie wiedząc gdzie jest i czego ma się spodziewać, a teraz te głupie aniołki od tak sobie biorą ją do swojego "nieba" i pokazują jej wszystko czego może dokonać z tą swoją mocą...! Powinny wiedzieć że ze mną się nie zadziera... Każdy kto podjął się tej "walki" giną marnie, długo i boleśnie... Te białe, opierzone fruwające imitacje człowieka nie będą wyjątkami!- Chodź tutaj ty bałwanie!-zawołałam chłopaka.
-Jestem, Pani.-odpowiedział monotonnym głosem.
-Świetnie. Masz zadanie.-odeszłam od lustra w którym widziałam Clarissę i podeszłam do biurka. Gdy się schyliłam do szuflady, czerwona sukienka do połowy ud i bez ramiączek opięła się na moim chudym, wręcz idealnym ciele. Czarne, falowane włosy opadły jak kurtyna w okół mojej twarzy. Sięgnęłam po przedmiot który położyłam potem na biurku.- To, mój drogi, jest Stela, którą masz dać w prezencie Clarissie, gdy zyskasz jej zaufanie. Rozumiesz?
-Oczywiście, Pani.-odpowiedział brunet.
-Wspaniale. Idź. Idź Wiliamie Herondale i pozbaw ten świat jedynej broni którą ma ludzkość przeciwko mnie!



~~Perspektywa Aleca~~

Gdy wybiegłem z pokoju od razu skierowałem się do swojego pokoju żeby ubrać się w strój bojowy. Gdy to zrobiłem wyryłem sobie kilka Run, tak na wszelki wypadek. Wziąłem kilka serafickich ostrzy, dwie Stele i ruszyłem do wyjścia. W Nowym Jorku była noc, ale i tak neony pobliskich restauracji i klubów rozpraszały ciemność. Ponieważ był sierpień było bardzo ciepło. Ruszyłem w stronę ulicy by złapać taxówke. Czekałem chyba z pięć minut gdy wreszcie żółte autko stanęło przede mną. Otworzyłem drzwi w w wielkim pośpiechu usadowiłem się na tylnym siedzeniu i podałem kierowcy adres gdzie mamy jechać. 
Zapatrzyłem się w ruch na ulicy. Było tyle ludzi, tyle Przyziemnych którzy nie wiedzą, ani nigdy nie mieli się dowiedzieć o naszym świecie. Świecie Cieni. Nawet ten kierowca. Wiezie kogoś z pozoru normalnego, zwykłego... Ale tak nie jest.
W czasie gdy tak rozmyślałem, minęło pół godziny. Już piętnaście minut temu powinniśmy być na miejscu.
-Yyy... Przepraszam ale gdzie pan jedzie?-zapytałem kierowcę. 
-Spokojnie Alexandrze.-odpowiedział kierowca a ja się przeraziłem. Skąd wiedział jak mam na imię?!
-Czy my się znamy?
-Och, gdzie moje maniery?!-wykrzyknął facet- Jestem Matthew Lowe. Na pewno mnie pamiętasz.-i spojrzał w lusterko. Byłem w szoku.
-To ty.-Wymamrotałem- To ty jesteś tym demonem który był u Clary! Ale jak się tutaj znalazłeś?!-wykrzyknąłem.
-Czary mary, hokus pokus i jestem!-zaśmiał się. W tym momencie zdałem sobie sprawę że jesteśmy już po za miastem.
-Gdzie my jedziemy?
-Na wycieczkę. Chyba lubisz wycieczki-niespodzianki, prawda Alecu?-ponownie się zaśmiał- a w ogóle to co u naszej słodziutkiej Clarissy? Słyszałem że ma nowego chłopaka?-spojrzał na mnie w lusterku- Muszę cie ostrzec. Ta ruda to zwykła szmata. Dopiero co mi proponowała seks a już obściskuje się z innym i to takim którego zna ledwo dzień-prychną- Nie ma uczuć. To zwykła zdzira i kłamca.
-Nie mów tak o niej!-wrzasnąłem. W tym momencie auto gwałtownie zahamowało a ja poleciałem na przednie siedzenie pasażera.
-Tak bardzo ją kochasz, że nie możesz znieść obelg w jej stronę? To zaraz znowu ją ujrzysz. Jeśli i ty trafisz do nieba, prześlij jej ode mnie pozdrowienia.-i zanim cokolwiek zrobiłem czy powiedziałem dostałem czymś chyba metalowym w tył głowy. 
Poczułem ostry ból a potem ogarnęła mnie ciemność...

Hejka! Wybaczcie tą godzinę i długość tego rozdziału ale tylko tyle znalazłam czasu... Mam nadzieję że mi to wybaczycie :*

Jak pewnie zauważyliście zmieniłam trochę wygląd i dodałam playlistę. Chyba wam się spodoba... A! Kilka piosenek pożyczyłam od Veronicy Hunter bo się od nich uzależniłam xD Mam nadzieje że się nie obrazisz :*

Niestety nie wiem kiedy będzie nowy rozdział... :/ Wybaczcie, ale ponieważ zbliżają się święta muszę pomagać w domu, a jutro jeszcze jadę do Poznania więc, chyba nie będzie rozdziału, ale nic na pewno :*

To już chyba wszytko... xD
No to do następnego pisania :*

Clary ;3









 

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 13

Rozdział 13


~~Perspektywa Clary~~

 -Aniołem tak. I powiem ci coś jeszcze. Ty też nim jesteś.
Na początku nie do końca zrozumiałam sens słów które właśnie usłyszałam. Uśmiechałam się delikatnie i patrzyłam na piękną istotę "stojącą" przede mną. W końcu nie codziennie widzi się Anioła, a co dopiero rozmawia... Ale po chwili mój uśmiech słabł.
Najpierw się zdziwiłam... Co? Ja Aniołem?! No proszę was...
Potem zaczęłam się zastanawiać... Anioły chyba nie kłamią ani nie żartują, prawda?
A ostatni etap to...
-CO?! Ja ANIOŁEM? Ale... ale jak... to niedorzeczne!-zaczęłam krzyczeć.
-Clarisso, spokojnie.-przewał mi delikatnie Anioł- Jestem Efiz. Jesteś Aniołem bo ja nim jestem.-yyy... co? Nie rozumiałam...-Pamiętasz co było napisane w teczce którą dała ci Maryse Lightwood?-zapytał jak by czytając mi w myślach. Tylko kiwnęłam głową- Zadrapałaś się Serafickim nożem. Nożem nazwanym moim imieniem. Masz w sobie moją cząstke. Masz ją w wielkim sercu które poświęci się za wszystko i wszytkich-zatrzymał się i spojrzał na mnie z nie tyle uwielbieniem co wielkim szacunkiem- Jeszcze zanim się urodziłaś byłem przypisany do opieki nad tobą. Bo widzisz, Clarisso...Twoje narodziny i umiejętności były przepowiadane od wieków.-i uśmiechną się do mnie... Jeśli można to tak nazwać.
Ale mimo jego "uśmiechu" byłam w przerażona i w szoku...
-W...Więc kim lub czym jestem?-zapytałam po cichu.
-Jesteś aniołem który zbawi świat.

 ***

~~Perspektywa Jace`a~~

-Magnusie mógłbyś w końcu nam powiedzieć gdzie jest Clary i co się z nią dzieje? Bardzo ładnie proszę.-Poprosiłem po raz kolejny, już ledwie hamując złość na czarownika który jak gdyby nigdy nic siedział sobie na fotelu przed naszymi kanapami i pił spokojnie herbatkę. W bibliotece byłem ja, Anabeth, Maryse, Magnus i Isabelle. Robert poszedł zapoznać i "przy okazji" popilnować Lessę i Maxa żeby nie rozrabiali. O ile się polubią...
-Jace, to że Magnus nam pomaga to jest jego dobra wola. Bądź grzeczny.-skarciła mnie Izzy.
-Nie będę grzeczny kiedy on sobie siedzi, a my nie wiemy czy żyje jeszcze dziewczyna...-i nie dokończyłem bo Magnus przerwał mi spokojnym i opanowanym tonem a po jego ustach błąkał się uśmieszek.
-Ona żyje. I nic jej nie grozi. Wręcz przeciwnie.
-To znaczy?-zapytała się Maryse.
-Jest w niebie.
-CO?! Clary jest... W NIEBIE?! To znaczy że ona... ona..-nie mogłem wydusić tego z siebie.
-Spokojnie blondasie. Ona żyje. Zabrały ją tam Anioły.-powiedział cały czas tym samym obojętnym głosem. Ja aż się gotowałem ze złości.
-Ale Magnusie! Jak to możliwe?!-zawołała Ana.
-Wiecie co jej się stało, prawda?-zapytał a wszyscy kiwnęliśmy że tak.- No więc właśnie. Może miały z nią coś do pogadania? Może jakieś sprawy? Któż to wie...- i wziął łyk napoju.
-I. TY. ŚMIESZ. TAK. SPOKOJNIE. SIEDZIEĆ. GDY. ONA. JEST. NIE.WIADOMO. GDZIE.?! Ty rozumu nie masz czy co?!-wrzeszczałem już wkurwiony nie na żarty.-Podnoś tą swoją błyszczącą dupe i rób co musisz by ją tu ściągnąć! Jeśli nie...-i nagle krzyknąłem ale już nie na czarownika tylko z bólu. Nie mojego bólu. Upadłem na podłogę trzymając Gdy zobaczyłem twarze Maryse, Anabeth i Isabelle wymamrotałem...
-Alec...-i zabrała mnie ciemność.



A ku ku! Jestem z nowym ALE BARDZO KRÓTKIM rozdziałem! 
Przepraszam was za to, ale mam nadzieję że mi wybaczycie i że się wam spodoba :* 
Szczerze, to nie wiem co jeszcze napisać xD

A... może was to troszkę zdziwić ale mam zamiar napisać aż III księgi po minimum 60 rozdziałów... Może być? Nie za długa historia? O pomysły się nie martwcie bo mam ich multum! Niestety gorzej z przełożeniem go na bloga... Ale dam radę! Z waszą pomocą wszystko! :* :* :* 

No... teraz to chyba wszystko...

No to do następnego pisania :*


Clary :*











 






 

wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 12

Rozdział 12

~~Perspektywa Jace`a~~

Gdy Robert przestał mówić, cały czas siedziałem sztywno. Tak jak wszyscy obecni. Magnus i Isabelle siedzieli obok siebie na kanapie, a o jej oparciu opierała się Anabeth. Alec stał sztywno przy mnie a Maryse właśnie podeszła do męża który był szary na twarzy. Ukucnęła przed nim i ujęła jego ręce w swoje.
-Kochanie...-zaczęła po cichu i delikatnie ale Robert jej przerwał.
-Nie Maryse. Wiem co chcesz powiedzieć, ale to jest moja wina. Ponoszę całą winę za to kim lub czym jest dzisiaj Clarissa i co zrobiła, robi i będzie robić. To ja ją zostawiłem z Alekiem który nic o niej nie wiedział. Przepraszam cię synu.-te ostatnie słowa skierował do bruneta. Ten tylko stał i się patrzył. W końcu to Magnus przerwał niezręczną ciszę która zapadła po tych słowach.
-Panie Lightwood...
-Dlaczego ja nic nie pamiętam?!-krzykną nagle mój parabatai- Dlaczego nie pamiętam nic z tamtego dnia?! I tego że już kiedyś poznałem Clary...?-ostatnie zdanie powiedział tak cicho że tylko ja je usłyszałem. Spojrzał mi w oczy a ja rozumiejąc o co mu chodzi kiwnąłem delikatnie i niechętnie głową. W jego oczach ujrzałem niewysłowioną ulgę. Odwrócił się i pędem wybiegł z pokoju a ja odprowadziłem go wzrokiem. Gdy się odwróciłem zrozumiałem, że wszyscy się na mnie patrzą.
-O co wam chodzi?-zapytałem udawanym wesołym tonem, co zupełnie nie pasowało do nastroju w pomieszczeniu. 
-Gdzie on pobiegł?-zapytała Isabelle.
-Czegoś poszukać-odpowiedziałem po krótkim wahaniu.- Robercie co zrobiła Izzy, że Jia się tak śmiała?-zapytałem po części po to żeby odciągnąć ich uwagę od ucieczki Aleca, a po części bo chciałem pogrążyć moją, kochaną, przyrodnią siostrzyczkę która właśnie słała mi Mordercze Spojrzenie. Ja odpowiedziałem jej ckliwym i niewinnym. 
-A to! Bo wiecie, że Isabelle nie umie gotować, prawda?-zapytał Robert z delikatnym uśmieszkiem na twarzy.- Otóż gdy nasza słodziutka Iz miała dwa latka postanowiła ugotować nam obiad.-zrobiłem straszne oczy. Gdy Izzy coś gotowała to zawsze kończyło się to katastrofą.- Ja i Maryse wyszliśmy na zebranie Rady, a Isabelle była pod opieką brata. Gdy wróciliśmy do domu przeraziliśmy się. Cała kuchnia była w...-widocznie szukał słowa- w jakiejś okropnej mazi. A winowajczyni stała przy kuchence i mieszała w jakimś garnku. CHCIAŁA zrobić dla nas sos-dał słowo nacisk na CHCIAŁA- Ale i tak najgorsze jest to że dała go już koniom. Biedaki po dwóch dniach pozdychały...-nie usłyszałem już nic więcej bo dusiłem się ze śmiechu.
-JACE! Miałam wtedy dwa lata! DWA!-wydarła się na mnie Isabelle.
-Wi...wiem Izzy. Ale do tej pory ci tak zostało.-wydukałem. Iz zrobiła tylko obrażoną minę i wyszła z pokoju majtając swoimi pięknymi długimi i czarnymi włosami. Magnus zaraz wstał i pobiegł za nią ale i tak słyszałem jak się po cichu śmieje.
-Nie musiałeś się tak śmiać-powiedziała z wyrzutem Ana.
-Widziałem jak się śmiałaś. Nie udawaj niewiniątka-i posłałem jej znaczące spojrzenie.
-No dobra, ale nie musiałeś się AŻ tak śmiać-poprawiła się.
-Dobrze, a teraz Jace gdzie mój syn?-zapytała poważnym tonem. Przełknąłem ślinę.-Jace, odpowiedz.
-Alec... Alec... Alec-nie chciałem ani nie mogłem tego powiedzieć.
-Jace!-teraz włączyła się do tej "rozmowy" Anabeth.
-Alec poszedł do Cichego Miasta!-krzyknąłem. Od razu urwałem ale co powiedziałem to powiedziałem.
-CO?! JASIE HERONDALE...!-krzyknęła Maryse i przyłożyła dłoń do ust. Robert zrobił się bardziej szary, a ja i Anabeth staliśmy jak wryci.
-Co ty Maryse powiedziałaś? Jasie HERONDALE?-zapytała Anabeth, bo ja nie mogłem się odezwać. Kobieta cały czas przyciskała rękę do ust. Popatrzyłem się się na nią oniemiały i chyba to ją skłoniło do wyjawienia o co chodzi.
-Tak, Jace. Jesteś Herondale. Nie Wayland.
W tym momencie do pokoju wpadł Magnus. Wyglądał na podekscytowanego.
-Słuchajcie! Chyba wiem co się stało, a co najważniejsze gdzie jest nasza mała rudowłosa koleżanka.


***






~~Perspektywa Clary~~

Byłam w pokoju który był calutki biały. A właściwie to nie "pokój" tylko przestrzeń. Po prostu biała, pusta przestrzeń. Spojrzałam na siebie. Byłam ubrana w piękną, zwiewną i bardzo prostą białą sukienkę. Nogi miałam bose, a na łydkach coś poczułam. Jak by dotknięcie delikatnego i aksamitnego materiału. Gdy się odwróciłam zobaczyłam coś co mnie nie tyle przestraszyło co zdziwiło i zaciekawiło. 
Moje włosy, zwykle rude, bardzo kręcone i sięgające mi do połowy pleców nadal były rude i kręcone ale ich długość bardzo się zmieniła. Ich końcówki zamiatały ziemię. Chciałam dotknąć głowy, żeby zobaczyć czy to aby na pewno moje włosy, ale natrafiłam na coś co miałam we włosach. Wyciągnęłam to szybko i okazało się że jest to...diadem?! Skąd ja mam diadem we włosach?! 
-Należy ci się od wieków.-usłyszałam głos za sobą. W pierwszej chwili wydawał się znajomy ale nie wiedziałam dlaczego. Gdy się odwróciłam diadem wypadł mi z rąk ale nie upadł. Zaczęłam go wszędzie szukać ale nie było go!
-Poszukaj go na głowie-powiedział ten sam głos tylko teraz ze śmiechem. W końcu spojrzałam na właściciela, a to co zobaczyłam było jak cios w brzuch. Zachwiałam się i nie mogłam złapać oddechu.-Spokojnie Clarisso. Nic ci przecież nie zrobię.
-Ty...Ty jesteś...?
-Aniołem tak. I powiem ci coś jeszcze. Ty też nim jesteś.




Hejka :* Powróciłam z nowym rozdzialikiem! Ponieważ boje się co mi zrobią Alura i Veronica Hunter jeśli napiszę że ten rozdział jest nijaki, więc nie napiszę tak. Nie jest najlepszy (ale jak zwykle krótki) ale chyba może być co nie? (mam nadzieje że mnie nie zabijecie dziewczyny :*?)
Kiedy będzie nowy rozdział, tego nie wiem... Ten rozdział był by już wczoraj ale ZNOWU siła wyższa....(tym razem mama xD)

P.S. Zaczęłam się zastanawiać nad założeniem nowego bloga. TEGO NIE USUWAM ANI NIE ZAWIESZAM! Ale jeśli bym założyła to tutaj rozdziały by się ciągle pojawiały ale trochę rzadziej...
Czekam na wasze opinie :*** 

To chyba wszystko...

No to do następnego pisania :***

Clary :*


PP.S. VERONICO HUNTER GDZIE JEST 6 ROZDZIAŁ NA TWOIM BLOGU?!?!?!? <3






























niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 11

Rozdział 11

~~Perspektywa Roberta~~

-To było kiedy Clarissa miała...
-Tato, mów na nią Clary.-przerwał mi syn.
-No więc Clary-poprawiłem się- miała wtedy dwa lata...

Był piękny, letni dzień. Do naszego domu za Alicante przyszedł Konsul Wayland. 
-Dzień dobry Robercie. Mam dla ciebie pewne zadanie...-zaczął Konsul, nie dając mi dojść do słowa- Jak wiesz, twoja żona wprowadziła dwójkę, a właściwie trójkę przyziemnych do naszego świata. Oczywiście nie mamy jej tego za złe, bo zrobiła to w obronie ich życia, a od tego jesteśmy. Ale pomyśleliśmy, że to ty będziesz odpowiedzialny za małą dziewczynkę. Jej rodzice będą cały czas w Sali Anioła, a jak wiesz dzieci nie mają tam wstępu. 
-Dobrze, tylko co z moim synem? Nie zostawię go samego, ma dopiero cztery lata.-odezwałem się po raz pierwszy.
-Hmmm... weź go ze sobą. Na pewno Clarissie spodoba się towarzystwo. To co? Zaopiekujesz się nimi, prawda?
-T...Tak.-odpowiedziałem po chwili.- Gdzie ona będzie?
-Przyziemni dostali domek niedaleko Sali. Za dwie godziny ktoś po was przyjdzie i zaprowadzi na miejsce. 
-Dobrze, niech będzie...-zgodziłem się.
-W takim razie do zobaczenia Robercie-powiedział konsul Wayland i oddalił się w stronę miasta.
-Tato, tato! Kto to był?-usłyszałem za sobą syna.
-Konsul. Idziemy dzisiaj do takiej dziewczynki, dobrze?-zapytałem.
-Nooo... dobrze. A kiedy pójdziemy do Isabelle?
-Alec, twoja siostra jest u dziadków, daleko stąd. My nie możemy do niej pojechać. Ale spokojnie, niedługo wróci-i uśmiechnąłem się do chłopca. 

***

Dwie godziny później byliśmy już na miejscu.
-To ten dom, Panie Lightwood.-powiedziała blond włosa dziewczyna.
-Dziękuje Sophio, możesz odejść.-dziewczyna tylko kiwnęła głową i poszła dalej. Zapukałem do drzwi i nie czekając, z Alekiem na rękach, wszedłem do domku. (od autorki: nie umiem opisywać za bardzo wyglądu domów, więc musicie sobie wyobrazić... Wybaczcie, może z czasem się nauczę...) 
-Och, Robert. Dobrze że już jesteś.-Usłyszałem znajomy głos. Gdy dotarłem do salonu ujrzałem Jię. W ramionach trzymała uroczą dziewczynkę. Miała bardzo długie, jak na swój wiek, kręcone rude włoski. Gdy zwróciła ku mnie swoją buzię zobaczyłem na jej nosie i policzkach małe piegi nad którymi były wielkie zielone oczy.
-Witaj Jio. Więc to jest ta Clarissa, tak?
-Tak, to mała Clary...-powiedziała po czym odłożyła ją do kołyski.-Ja już muszę iść do Sali Anioła. Mam nadzieję że przesłuchanie nie potrwa długo. I spokojnie Robercie. Ta mała jest bardzo grzeczna.
-O to się nie martwię. Moja Izzy ma tyle samo lat co ona, i jest Nocnym Łowcą. Nikt nie rozrabia bardziej niż ona-i zaśmiałem się.
-No taak... Naprawiliście już kuchnię po tamtym?-zapytała z ledwo powstrzymywanym śmiechem.
-Tak. Gorzej z naszymi końmi...- i teraz razem się śmieliśmy.
-Wybacz Robercie, ale muszę już koniecznie iść. Jak skończy się Rada to przyjdę.
-Dobrze, nie ma sprawy.-i wyszła zostawiając mnie samego z dziećmi. 
-To co Alec? Pobawisz się z Clarissą?
-Dobrze tato.-odpowiedział posłusznie mój synek i podszedł do kołyski. Staną na małym stołeczku i sięgnął po dziewczynkę.
-No to ja pójdę do sali treningowej...-mruknąłem do siebie. Gdy dotarłem do odpowiedniego miejsca zacząłem trenować. Najpierw rzucanie Serafickimi Ostrzami, potem strzelanie z łuku...
Gdy minęło około pół godziny usłyszałem krzyk Aleca.
-Nie! Nie Clary, tak nie wolno!
Zerwałem się i pobiegłem ile sił w nogach do salonu. Gdy tam dotarłem stanąłem jak porażony piorunem. Alec klęczał przy nieruchomej dziewczynce.
-Na Anioła! Alexandrze co się tu stało?!
-Pokazywałem jej jak trzymać Seraficki nóż, i wtedy drasnęła się nim...-pokazał palcem ranę na... sercu. Miała rozciętą bluzeczkę i skórę pod nią. Ale nie leciała żadna krew. Z rany zaczęło wylatywać coś czego najbardziej się bałem.
Niebiański Ogień.
-Tato! Co się dzieje?!-krzyknął przerażony chłopiec
-Wyślij do mamy ognistą wiadomość...-zacząłem.-Albo nie. Alec, umiesz szybko biegać prawda? To pobiegniesz za mną, dobrze?
-Oczywiście tato.-kiwną głową. Ja wziąłem Clary na ręce.
-Gotowy?-zapytałem syna.
-Tak.- Gdy to powiedział zacząłem od razu biec. Alexander dorównywał mi szybkością. 
Biegliśmy tak z dziesięć minut. Było coraz bliżej do Sali Anioła, ale też coraz gorzej z Clary. Robiła się coraz cieplejsza, a z rany wychodziły coraz większe jęzory ognia.
-Tato, daleko jeszcze?-usłyszałem zmęczony głos mojego syna.
-Jeszcze kawałeczek Alec. Dasz radę.
Gdy wreszcie dotarliśmy pod Salę Anioła otworzyłem z rozmachem jej drzwi. W chwili gdy to zrobiłem cała sala ludzi się na nas spojrzała.
-Robercie?! Co to ma znaczyć?!-usłyszałem krzyk Konsula.
-Ta dziewczyna drasnęła się Serafickim Ostrzem! Zaczyna palić się Niebiańskim Ogniem!-krzyknąłem.
-CLARY!- to krzyknęła przerażona matka. Chciała podbiec do mnie i małej ale ktoś ją powstrzymał. 
-Zanieś ją natychmiast do Basilias.-Poleciła Jia.-Ja zajmę się Alekiem.
Kiwnąłem głową i popędziłem korytarzem do góry. Gdy dobiegłem drzwi były otwarte a w nich stał Cichy Brat.

Połóż ją na łóżku i wyjdź.
Usłyszałem głos w głowie. Zrobiłem tak jak mi kazano. Przed drzwiami czekał na mnie Konsul. 
-Co się stało?-gdy opowiedziałem mu całą historię był zły. Bardzo zły na nie.
-Miałeś ich pilnować! A nie trenować!-i w tym momencie usłyszeliśmy przeraźliwy płacz dziecka. Płacz w agonii.
-Na Anioła...musi strasznie cierpieć-powiedział po cichu Wayland. Tak. Cierpi. Prze ze mnie...

***

Siedziałem już przed drzwiami około czterech godzin. Co chwile było słychać płacz Clarissy. To były jak takie małe igły wbijające się w moje uszy... Po chwili wyszedł jeden z cichych braci. Poznałem go. To był Brat Enoch.
-Co się stało? Jak z nią?-zacząłem zalewać go pytaniami ale on był cicho.-Bracie Enochu... Czy coś się z nią stało?-zapytałem, bojąc się odpowiedzi.
Chwila ciszy...
Tak. Niestety Clarissa nie przeżyła. Niebiański Ogień ją pochłoną.






Heeeeeeeej Nocni Łowcy! 
Wczoraj nie zdążyłam już dodać rozdziału 11 ale za to dzisiaj dodałam :*
Znów mi wyszedł taki nijaki... i znowu krótki...
Ale mam nadzieje że się podoba :*

P.S. Dodałam nowych bohaterów do zakładki "bohaterowie" Mam nadzieje że się wam spodobają :*[LINK]
 
PP.S. Nie wiem kiedy będzie następny, ale postaram się jutro :**

PPP.S. GDZIE JEST ROZDZIAŁ 6 VERONICO HUNTER?!?!?
Teraz, aż wstawisz, będę tak pisała :*** (mam nadzieje że cie to nie urazi :* )

To chyba wszystko...
Do następnego pisania 

Clary :***




















sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 10

Rozdział 10

~~Perspektywa Isabelle ~~

-Co chcesz porobić, piękna?-zapytał zalotnie chłopak.
-To co ty, najdroższy...-i podniosłam głowę z jego kolan by połączyć nasze usta w pocałunku. 
-Czyli sypialnia?
-No cóż... byłeś grzeczny?-zapytałam udawanym poważnym tonem.
-Oczywiście, mamusiu...-i znowu mnie pocałował.
-No to czeka cię nagroda- powiedziałam a jemu zalśniły oczy... kocie oczy...
-Na to czekałem- i całując się podniósł nas i skierował się do sypialni... ale nagle zadzwonił mój telefon...
-Postaw mnie.-zażądałam. Zrobił to, ale niechętnie. Wyciągnęłam szybko komórkę i spojrzałam kto dzwoni. To był Alec. 
-No hej bra...
-Isabelle nie ma czasu-przerwał mi zdenerwowany.-Gdzie jesteś?
-Alec, o co chodzi...?-zapytałam zaniepokojona.
-Gdzie jesteś?-zapytał ostrzejszym tonem.
-U Magnusa...-powiedziałam niechętnie.
-To dobrze się składa. Bierz go i przychodźcie do Instytutu. Najszybciej jak to możliwe. Niech otworzy Bramę czy coś. W każdym razie macie być natychmiast.-rozkazał.
-Alec, co się stało?!-krzyknęłam już przestraszona nie na żarty. 
-Chodzi o Clary. Zniknęła.-i się rozłączył. Popatrzyłam oniemiała na Magnusa a on zmarszczył brwi. Pewnie wszytko słyszał.
-Clary to ta nowa rudowłosa, tak?
-Tak...-odpowiedziałam na co zrzedła mina.- O co chodzi, kochanie?-zapytałam. 
-Tego się obawiałem... Chodź piękna.- złapał mnie za rękę, pociągną do ściany, wymówił kilka słów z nieznanego języka po których utworzyły się niebieskie drzwi-Brama. 
-Magnusie, tylko tam nie mów do mnie tak jak tutaj, dobrze?-poprosiłam mając nadzieję że go nie urażę...
-Dobrze-wydawał się nieobecny.-Chodź.-złapał mnie za rękę i wciągną do Bramy. Miałam zamknięte oczy i cały czas myślałam o Magnusie żeby wylądować tam gdzie on. Gdy uczucie spadania skończyło się otworzyłam oczy. Wylądowaliśmy w bibliotece. Na kanapie siedziała dziewczynka o blond włosach. Gdy podniosła głowę byłam w szoku. Wyglądała zupełnie jak Anabeth gdy była mała.
-Yyy...kim jesteś?-zapytałam.
-Jestem Lessa Carstairs. Młodsza siostra Anabeth.
-C-Co?! Anabeth ma młodszą siostrę?!-krzyknęłam.
-Potem się dowiemy o co chodzi.-przerwał mi Magnus.-Mała, gdzie są wszyscy?-skierował się do Lessi.
-Usłyszeli jakiś krzyk i pobiegli a mi kazali tu zostać. Ten chłopak o czarnych włosach powiedział że idą do pokoju jakiejś Clary, który jest na przeciwko pokoju Antabeth... jak bym wiedziała gdzie jest pokój mojej siostry...-powiedziała smutno, ale nie zdążyłam nic jej powiedzieć bo Magnus chyba chciał mi wyrwać rękę prowadząc do schodów na górę.
-Au! To boli!-krzyknęłam próbując się wyrwać ale trzymał mnie mocno. Gdy dotarliśmy na odpowiednie piętro zobaczyliśmy jak Alec i mama rozmawiają przed otwartymi drzwiami z których właśnie wychodził mój ojciec.
-Tato! Wróciłeś!-krzyknęłam i wtedy Magnus wreszcie mnie puścił a ja podbiegłam do ojca i go uściskałam. On oddał uścisk a potem mnie odsuną i spojrzał na mnie.
-Isabelle, moja córeczka.-popatrzył na mnie z szacunkiem... O co chodzi?
-Tato o...?-zaczęłam ale ponownie ktoś mi przerwał. Tym razem to była moja mama.
-Panie Bane, dobrze, że pan już jest...
-Proszę do mnie mówić Magnusie.
-Dobrze. Więc zniknęła Clarissa Garroway, która...
-Tak, tak... wiem o niej więcej niż wy wszyscy razem...-przerwał jej czarownik, któremu z kolei przerwał mój tata. Czy dzisiaj każdy każdemu przerywa?!
-Nie wszyscy. Nie ja.-powiedział smutno.
-Robercie, o co ci chodzi?-powiedziała mama i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Pamiętasz przez co Clarissa jest jaka jest?-zapytał. 
-Przez nieuwagę strażnika Clary...-zaczęła Maryse.
-Właśnie. Przez nie uwagę strażnika... Przez moją nieuwagę. Przeze mnie...
Zamurowało wszystkich. Nawet Magnusa.  

~~Perspektywa Clary~~

Siedzę tu już nie wiem ile... Tu, to znaczy w małym, kamiennym pomieszczeniu... To znaczy chyba bo nic nie widzę. Doszłam do wniosku że oślepłam przez wodę w pokoju którą...
Którą przyniósł Alec...
Dlaczego on to zrobił? Dlaczego mnie oślepił? Nie kocha mnie już? Zrobiłam coś źle? To moja wina? I gdzie ja teraz jestem?
Nie rozumiałam nic c z tego co się wydarzyło. Od tamtej teczki którą dała mi Maryse do miejsca gdzie teraz jestem i jak się tu znalazłam...
Nagle usłyszałam głos. Ten sam który przemówił do mnie gdy wybiegła z biblioteki do mojego pokoju.
Clarisso spokojnie. Zamknij swe niewidzące oczy i pomyśl o najbliższych którzy mogą cię znaleźć.
Teraz rozpoznałam, sama nie wiedząc skąd, że to anielski głos.
Zrobiłam tak jak mi powiedziano. Pomyślałam o Maryse, Alecu, Anabeth i o Jasie. Tu jestem! Pomóżcie mi! Oślepłam!
Zaraz po tym poczułam ogromne zmęczenie i zapadłam w głęboki sen.


Heeeej!!! Pewnie zastanawiacie się dlaczego dopiero dzisiaj dodaje kolejny rozdział, prawda??? 
Otóż mój komputer sprzeciwiał mi się, nie zapisując tego co napisałam. Więc ten rozdział piszę około 10 raz.... Ale gdyby wszystko było by normalnie dzisiaj mógłby być 16 rozdział... ale nie... 
Co do rozdziału... nie jestem z niego zadowolona... jest nudny, nijaki i oczywiście (jak zwykle) krótki... ale mam nadzieje że mi wybaczycie. MOŻE uda mi się wstawić 11 rozdział ale nic nie obiecuję...

P.S. Bardzo dziękuje za miłe słowa w komentarzach i za nowych czytelników. Tych z przypadku i tych "normalnych" xD 
To chyba wszystko...
Do następnego pisania :*

Clary :*


A. I jeszcze jedna sprawa... VERONICO HUNTER GDZIE 6 ROZDZIAŁ NA TWOIM BOSKIM BLOGU?!?!?!?! UMIERAM BEZ NIEGO!!!

Clary :*












środa, 9 grudnia 2015

C.D. Rozdziału 9

Ciąg dalszy rozdziału 9

~~Perspektywa Clary~~

Obudził mnie jakiś hałas w pokoju. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na zegarek przy łóżku... 19:57... spałam jakieś dziesięć minut... super! Obok zegarka zobaczyłam szklankę z wodą a o nią opartą karteczkę. Wzięłam ją i przeczytałam:

"Pomyślałem, że zaschło ci w gardle
więc przyniosłem ci wodę.
                   Twój Alec <3"

 Ooo! Jaki on słodki! Ale mi się nie chciało teraz pić. Teraz chciałam to wszystko zostawić i pójść potańczyć. Wzięłam mp-3, włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam tańczyć... Nagle naszła mnie taka ochota żeby podejść do pustej ściany, dotknąć jej dłonią, zamknąć oczy i pomyśleć o najpiękniejszej, największej i najlepszej sali do tańca. Gdy tak zrobiłam, otworzyłam oczy i nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Przede mną było coś w stylu...drzwi. Świeciły czerwonym blaskiem, a w nich widziałam piękną sale do tańca... Wiedziałam że gdy tam wejdę nic się nie stanie. Miałam przeczucie... Wiec weszłam.
Poczułam sie jak bym bardzo szybko spadała i już miałam krzyknąć kiedy raptownie się zatrzymałam i delikatnie spadłam na ziemię. Stałam teraz w przeogromnej sali gdzie wszystkie ściany były obłożone lustrami. Podłoga była z jasnych paneli, idealnych do tańczenia. Sufit był wysoki a z niego spuszczały się piękne i wielkie żyrandole. Całość miała swój urok. Od razu zaczęłam tańczyć. Tutaj dopiero poczułam że żyje! 
Po dziesięciu piosenkach trochę się zmachałam i zapragnęłam szklanki wody... która, tak się składało, była w moim pokoju. Ponownie podeszłam do ściany, tylko teraz pomyślałam o moim pokoju w Instytucie. Znowu zobaczyłam czerwone "drzwi" i weszłam do nich. Tym razem poczułam się jak bym leciała bardzo szybko do góry, po czym zwolniłam i znalazłam się w pokoju. 
Wzięłam szklankę i natychmiast ją opróżniłam. Ukradkiem spojrzałam jeszcze na zegarek... 20:01! Jakim cudem?! Przecierz przetańczyłam dziesięć piosenek! 
Woda smakowała trochę dziwnie. Jak by była z czymś zmieszana... Po chwili zakołowało mi się w głowie. Upuściłam szklankę a ta rozbiła się na podłodze. Ciemność zaczęła nadciągać ze wszystkich stron a ja cofałam się do tyłu. Nagle o coś zahaczyłam nogami, i zaczęłam spadać w dół. 
Zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć zanim "drzwi" porwały mnie w nieznane...


~~Perspektywa Aleca~~ 

Siedzieliśmy teraz wszyscy (oprócz Clary) w salonie i słuchaliśmy Lessi która opowiadała nam jak się tu znalazła.
-Więc uciekłam z Domu dziecka w Alicante, bo dowiedziałam się że mam siostrę. Anabeth. Nikt nie wie że tu jestem. Tam zawsze byłam uważana za odmienną. Gorszą. Więc nikt nie zwracał na mnie uwagi, a ja to wykorzystałam i przyjechałam do mojej jedynej rodziny-tutaj spojrzała smutno na Anabet. Dziewczyna siedziała nieruchomo odkąd dowiedziała się że ma młodszą siostrę...
Nagle usłyszałem krzyk. Krzyk Clary! Rozejrzałem się po wszystkich i zrozumiałem że oni też go słyszeli. Zerwałem go natychmiast z fotela i popędziłem od razu do jej pokoju. Za sobą usłyszałem że inni też biegną. Gdy dotarłem pod odpowiednie drzwi wparowałem do środka, o mało co ich nie wyrywając z zawiasów. 
Rozejrzałem się gorączkowo po pokoju. Nic. Nigdzie śladu po Clary... pobiegłem do łazienki. Też nic. Wróciłem do pokoju gdzie mama kucała przy rozbitej szklance a Jace podnosił coś z ziemi. Kawałek papieru.
-Alec... chodź tu na chwilkę...-zawołał mnie.
-O co chodzi?
-O to..-i pokazał mi co jest napisane na karteczce:

"Pomyślałem, że zaschło ci w gardle
więc przyniosłem ci wodę.
                                                          Twój Alec <3"
Stanąłem jak wryty.
-To nie moje pismo! A po za tym kiedy miał bym to zrobić. Cały czas byłem przy was!-zacząłem się tłumaczyć. Nie wiedziałem o co tu chodzi.
-Spokojnie Alec. Nikt cię nie oskarża-uspokoiła mnie mama.
-Dobrze, tylko gdzie jest Clarissa? -Zapytał się tata.
I zastała grobowa cisza.


~~Perspektywa Clary~~

Co się stało? Dlaczego nic nie wiedzę? Starałam się otworzyć oczy kiedy nagle... okazało się że mam już je otwarte! O co tu chodzi?! 
Gdzie ja jestem?! Próbowałam jeszcze kilka razy zamrugać ale to nic nie dało! Czy ja oślepłam? JAK?!
I dalej nie wiem gdzie jestem! Wiem tylko tyle że nie jestem ani w Instytucie ani w sali tanecznej. Tu jest znacznie zimniej i siedzę na kamieniu. Na czworaka zaczęłam iść w jedną stronę aż w końcu natrafiłam na ścianę. Wstałam ostrożnie i dotknęłam ścianę dłonią tak jak to robiłam to w Instytucie... Pomyślałam o nim... i nic. Czułam tak jakby blokadę. Spróbowałam jeszcze raz.. i dalej tak samo... Ruszyłam wzdłuż ściany aż doszłam do kolejnej. Na tej też spróbowałam. Żadnego rezultatu. Poszłam dalej i zrobiłam tak na trzeciej ścianie, czwartej, piątej, szóstej... aż w końcu zrozumiałam że jestem w małym kwadratowym i kamiennym pomieszczeniu i że moja "moc" tu nie działa...
Usiadłam na podłodze w kącie, położyłam twarz na kolanach i zaczęłam płakać...
Gdy nagle poczułam ciepło na głowie, plecach i w dłoniach. Nie wiedziałam co to jest... Dotknęłam głowy i włosów... a właściwie unoszących się pasemek ciepła...
I wtedy zrozumiałam...

"...Jej serce zaczęło bić i powróciły wszystkie funkcje życiowe. 
Ale po chwili jej oczy zmieniły kolor z zielonego na czerwony 
a włosy zaczęły się unosić i zamieniły się w jęzory ognia. 
Każdy był przerażony. 
Ale Clarissa siedziała jak gdyby nigdy nic a potem zaczęła się
bawić swoimi włosami.
A raczej ogniem..."

No tak... 
Niebiański Ogień...



Na Anioła! Co się ze mną dzieje!? To dzisiaj trzeci rozdział!!! 
Wiem że krótkie ale zawsze coś...! Mam nadzieje że mi wybaczycie!
I chyba jestem chora! 3 ROZDZIAŁY W JEDEN DZIEŃ!
Chyba naprawdę Was kocham!

Oczywiście jak zwykle przepraszam za błędy...! :*

No i to był chyba ostatni rozdział na dzisiaj xD
I mam pytanie...
Lepiej pisać codziennie taki krótki czy co jakieś dwa dni dłuższy (co nie zawsze wyjdzie) xD :* 
Piszcie w komentarzach :*

No to do następnego pisania :*

Clary :*















Rozdział 9

To mój dzisiaj drugi rozdział! Jeśli nie przeczytałeś/łaś 8 rozdziału to kliknij TUTAJ!!!


Rozdział 9

~~Perspektywa Jace`a~~

Chyba pójdę do swojego pokoju. Alec poszedł do Clary, Anabeth poszła razem z Izzy na zakupy, a Max jest dalej z Robertem w Idrisie w związku z przybraną matką Clary, Theresą Gray... Co by tu porobić...? Wiem! Pójdę potrenować! Bo co jest lepsze niż ciężki, długi trening? 
Wstałem z podłogi i wyszedłem z pokoju Aleca. Musiałem się przebrać w strój bojowy bo miałem na sobie szary podkoszulek i czarne jeansy. Gdy doszedłem do swojego pokoju coś było nie tak. Jak wychodziłem to, jestem pewien, że zamknąłem drzwi na klucz. A teraz... są uchylone. Ostrożnie otworzyłem je szerzej, i powoli przekroczyłem próg. Rozglądałem się ale nic ani nikogo nie widziałem. Została jeszcze łazienka...
Nagle ktoś skoczył mi na plecy a ja niewiele myśląc złapałem tego kogoś za rękę i przerzuciłem przez ramie. Wtedy okazało się, że to...
-Anabeth?! Co ty, na Anioła robisz?! -krzyknąłem zaskoczony-Miałaś być na zakupach z Izzy.-powiedziałem już spokojniejszym tonem.
-I byłam. Ale Izzy dostała jakiegoś sms`a, zarumieniła się i powiedziała, że musi spadać. I mnie zostawiła.-zrobiła złą minę.
-Oj, nie złość się. Nie wiesz, że złość szkodzi urodzie?-i zaśmiałem się po cichu. Przyciągnąłem ją do ciebie i pocałowałem w usta. Ona wplotła palce w moje włosy a ja ją podniosłem i przeniosłem się na łóżko. Przykryłem ją swoim ciałem cały czas się całując. Ana wzięła moją bluzkę i podniosła do góry. Ja, wiedząc o co jej chodzi, podniosłem się i szybko pozbyłem jej się. Znowu pochyliłem się nad dziewczyną i teraz to ja ją zacząłem rozbierać. Zdjąłem jej kremowy sweterek i zabrałem się za bluzkę, kiedy...
-Jace! Masz być za dziesięć minut w moim bibliotece! Muszę wam coś koniecznie powiedzieć!-krzyczała i waliła w moje drzwi Maryse- I znajdź Anabeth! Nigdzie nie mogę jej znaleźć!-i usłyszałem jak jej obcasy stukają o podłogę gdy odchodziła.
-Chyba musimy tam iść... Maryse wydawała się zdenerwowana-odezwałem się do Any i delikatnie ją pocałowałem.
-Chyba tak... Tylko się ubierz bo będę zazdrosna-i przejechała palcem po moim brzuchu. Ja tylko wstałem, podniosłem bluzkę i się ubrałem. Gdy zobaczyłem że Anabeth układa włosy przed lustrem podszedłem do łóżka, wziąłem poduszkę i rzuciłem w Anę. Poduszka trafiła tam gdzie chciałem, czyli w głowę. Wiedząc co mnie czeka, wybiegłem ze śmiechem z pokoju słysząc za sobą krzyk dziewczyny.
-ZAPŁACISZ MI ZA TO JASIE (wybaczcie, ale nie wiem jak się odmienia to imię xD możecie mi napisać w komentarzach xD) WAYLAND!!! PRZYSIĘGAM NA ANIOŁA!-Ups! Przysięgła na Anioła... będę miał przechlapane. Na samą myśl uśmiechnąłem się szeroko. 
Drzwi od gabinetu były otwarte. Cały czas się uśmiechałem, ale gdy tylko zobaczyłem minę Maryse, która siedziała za biurkiem zrobiłem się poważny. Nie zauważyłem Roberta i Maxa, który podbiegł do mnie.
-Jace! Jesteś!-krzyczał młody. Uśmiechnąłem się blado, cały czas patrząc na Maryse i Roberta. 
-Coś się stało? Dlaczego wróciliście?-to ostatnie zdanie skierowałem do mężczyzny.
-Są dwa powody, które zaraz poznasz...
-O, Clary. Dobrze, że jesteś z... Alexandrem?-zapytała troszkę zdziwiona Maryse kiedy dziewczyna i chłopak wpadli do pomieszczenia. Przez ułamek sekundy widziałem jak trzymali się za ręce, które natychmiast puścili. Ale po minach rodziców Aleca mogłem wywnioskować że oni też to widzieli...- Ym yhm... Dobrze że już jesteście. A gdzie...
-Już jestem.-powiedziała Anabeth która wchodząc do gabinetu posłała mi mordercze spojrzenie. Uśmiech zagościł ja mojej twarzy ale szybko znikną.
-Maryse, chciałaś ze mną rozmawiać. O co chodzi?-zapytała Clary, trzymając się blisko Aleca.
-Tak...-zaczęła.
-Poczekaj, Maryse. Max, wyjdź proszę.-odezwał się Robert do syna.
-Znowu?! Ja chce wiedzieć o czym rozmawiacie!-zezłościł się Max.
-Potem dowiesz się o co chodzi.- powiedział mężczyzna. Chłopiec tylko założył ręce na piersi i wyszedł obrażony.-Kontynuuj kochanie.
-Chciałam najpierw porozmawiać sama z Clary, ale dostałam wiadomość od Clave i muszę teraz porozmawiać z wami wszystkimi.- Powiedziała kobieta wstając zza biurka.-Chodzi o nasze bezpieczeństwo.
-Bezpieczeństwo? Przed czym?-zapytałem.
-Przed tobą, Clary.-powiedziała smutno patrząc na dziewczynę.
-Prze... Przede mną ?-zapytała z niedowierzaniem.

***

~~Perspektywa  Clary~~

-Bezpieczeństwo? Przed czym?-zapytał Jace.
-Przed tobą, Clary.-Maryse zwróciła się do mnie ze smutkiem.
Zamurowało mnie. 
-Prze... Przede mną?-Zapytałam zszokowana.-Ale dlaczego przede mną?
-Clary, tylko spokojnie. Zaraz ci wszystko wytłumaczę...-powiedziała Maryse podając mi jakąś białą teczkę.-Przeczytaj to. Ale pamiętaj... To co jest tutaj na pewno cię zszokuję... Ale chce żebyś poznała prawdę więc... Więc proszę.- I wcisnęła mi teczkę. 
Otworzyłam ją. Na pierwszej stronie były dwa zdjęcia. Poznałam je od razu... Moi rodzice. Ale ich ciała były powykrzywiane... Ale oni przecież zginęli w napadzie na bank...
Zaczęłam czytać... Z każdym słowem, z każdym zdaniem coraz bardziej zbierało mi się na płacz ale go powstrzymywałam się. Nie dowierzałam, w to co czytam...
Nagle zerwałam się z fotela, rzuciłam papiery i wybiegłam do swojego pokoju. Nie zważałam na wołania innych. Chciałam być teraz sama...
Wpadłam do pomieszczenia, zatrzasnęłam drzwi na zamek i rzuciłam się na łóżko. Dopiero teraz pozwoliłam swoim łzą płynąć na poduszkę. 
Jak to? Ja mam być Nocnym Łowcą? I to jeszcze z jakimś Niebiańskim Ogniem w sobie? A co najgorsze...
To JA zabiłam swoich rodziców!!!
Na myśl o tym rozryczałam się jeszcze bardziej. Jakim cudem!? I dlaczego to musiałam być ja?!
Bo to ty jesteś wybranką.
Usłyszałam przecudny głos w swojej głowie.
-Kim jesteś?- zapytałam się na głos.
Dowiesz się w swoim czasie.
-Kiedy się dowiem?!-krzyknęłam do tego głosu. Niestety nikt mi nie odpowiedział.
I nagle poczułam się zmęczona. Jak by siła mnie opuściła... zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***

~~Perspektywa Anabeth~~

Po tym jak Clary wybiegła nastąpiła cisza. Nikt nie wiedział co jest napisane w tej teczce, która teraz leżała na podłodze przed Maryse. Ona tylko schyliła się i ją podniosła.
-Maryse o co chodzi?-zapytał Alec.
-Po tym jak sprowadziliśmy tutaj Clary, Clave przyjrzało się jej bliżej. Najpierw chodziło tylko o przesłuchanie jej w sprawie tego demona, ale potem gdy prześwietlili jej życie napisali do mnie list w którym...- i nie dokończyła bo przerwał jej dzwonek do drzwi Instytutu. Wszyscy po sobie spojrzeliśmy. Wstaliśmy i poszliśmy do holu. Robert otworzył drzwi. Za nimi stała mała dziewczynka o blond włosach. Ogólnie wyglądała znajomo. Bardzo znajomo. 
-Kim jesteś?-zapytał Robert.
-Nazywam się Lessa Carstairs. Jestem Nocnym Łowcą i... młodszą siostrą Anabeth.-Dopiero kiedy podniosła głowę i spojrzała na mnie zobaczyłam że to moja mniejsza kopia. Stałam jak wryta.
-Moją... Moją młodszą siostrą?




Ta damm!!! To dzisiaj drugi rozdział!!! Ponieważ tamten był krótki postanowiłam wstawić "dodatek" w formie 9 rozdziału. Oba są krótkie ale mam nadzieje że wystarczą na dzisiaj xD
Wena się trochę uaktywniła bo miałam mały kryzys więc napisałam xD
Co sądzicie o Lessie Carstairs, siostrze Anabeth? Ciekawe o co chodzi? Prawda? I jeszcze ten list od Clave o Clary... co oni tam napisali??? 
Jestem wredna i nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział xD mam nadzieję, że mi wybaczycie xD

P.S. Nie napisałam w tamtym rozdziale ale przepraszam (za ten i za tamten) za błędy xD 

No to chyba wszystko :*
Do następnego pisania :*

Clary <3















Rozdział 8

Ten rozdział dedykuję wszystkim którzy czytają i komentują a w szczególności:
-Veronica Hunter (I pytam się ciebie gdzie rozdział 6 na twoim BLOGU?!)
-Alura
-Elena Herondale
-RudaAlisson Angelika
-Córka Lilith 


Rozdział 8


~~Perspektywa Clary~~
Siedziałam teraz w swoim tymczasowym pokoju. Był urządzony bardzo skromnie ale ładnie. W moim stylu. Ściany były beżowe, a drzwi były zrobione z ciemnego drewna ze srebrną klamką i zamkiem. Krótszą do połowy zajmowało łóżko z ciemnego drewna z kremową pościelą. Obok niego, do kompletu, stał mały stoliczek nocny. W reszcie ściany było wielkie, od sufitu do podłogi, okno. Opierałam się o drzwi łazienki z podkulonymi nogami, i oglądając co się dzieje w normalnym świecie, rozmyślałam o moim pobycie w Instytucie.
Gdy Maryse wróciła wtedy do bibliotekę, zastała mnie i Anabeth przytulone do siebie. Trochę się zdziwiła, więc powiedziała tylko że o zachodzie słońca mam się stawić do jej gabinetu. I wyszła. Minę miała nie do odgadnięcia...
Potem, pod pretekstem że jestem zmęczona wyszłam z biblioteki, i przyszłam tutaj. Siedzę już tak tutaj z dobre trzy godziny, a do zachodu jeszcze dwie... normalnie porysowałabym albo... potańczyła! No tak! Ale jestem głupia! Tylko czy mam ze sobą jakąkolwiek muzykę na czymkolwiek...? Wcześniej zostałam poinformowana że w szafie mam kilka swoich rzeczy, przyniesionych z domu. Gdy za pierwszym razem ją przeszukiwałam, chciałam znaleźć mój szkicownik i ołówki, ale niestety okazało się że nie zostały wzięte... 
Podniosłam się, podeszłam do szafy i zaczęłam szukać. Po piętnastu minutach znalazłam swoje ukochane urządzenie-mp 3!
Dostałam ją na czternaste urodziny od Tessy. Nie rozstępowałam się z nią na krok. Teraz tylko modliłam się, żeby bateria była naładowana... I jest! O Boże ale mam szczęście!
Od razu włożyłam sobie słuchawki do uszu i znalazłam swoją ulubioną piosenkę i poczułam się jak w raju!
Teraz nic mnie nie obchodziło, liczyłam się tylko ja, muzyka i taniec...

~~Perspektywa Aleca~~

-Jak myślisz co robi Clary?-zapytałem.
-A co ja? Wikipedia?-uśmiechnął się pod nosem. Siedzieliśmy w moim pokoju. Jace siedział na podłodze opierając się plecami o moje łóżko i czytał książkę, a ja siedziałem w fotelu na przeciwko niego.
-Oh, no tak. Mój parabatai jak zwykle uprzejmy i skromny-powiedziałem z sarkazmem.
-Alec, nie wiesz że złość szkodzi urodzie?-zaśmiał się- Jeśli chcesz wiedzieć co robi rudowłosa to idź do niej.-I spojrzał mi w oczy.
-Nawet nie wiem gdzie ma pokój-odpowiedziałem wymijająco.
-Ma naprzeciwko pokoju Anabeth.- wzruszył ramionami.
-A... Aha.-pomyślałem chwilkę.-a ty skąd wiesz?-zapytałem podejrzliwie.
-Anabeth mi powiedziała.-kiwnąłem tylko głową. Podniosłem się z westchnieniem i już miałem wychodzić kiedy nagle...
-Co jest pomiędzy tobą a Clary?-naskoczyłem na blondyna. Ten jak oparzony upuścił książkę pomiędzy nogi. Gdy ją podnosił, ledwie zauważalnie, ale jednak... tak, trzęsły mu się ręce. Jace`owi?
-Nie ma nic pomiędzy mną a Clary.
-Ale na pewno?-zapytałem.
-Tak, Alec. Na pewno.-odpowiedział z pewnością. Może przewidziało mi się? Może jednak ręce mu się nie trzęsły...? Mniejsza o to.
-Wychodzisz czy masz zamiar tu siedzieć do śmierci?
-Aż tak mnie nienawidzisz za moją piękną urodę?-zapytał z udawanym przejęciem.- Więc, wyjdę...!-krzykną ale nie zrobił najmniejszego ruchu. Dalej czytał książkę.
-No to zapraszam do wyjścia-i wskazałem mu drzwi.
-Wyjdę ale wtedy kiedy mi się będzie chciało-i uśmiechną się.
-Na Anioła... Współczuję Anabeth.- wymamrotałem, ale tak żeby Jace też usłyszał. Potem trzasnąłem drzwiami i poszedłem szukać Clary.  


***

Gdy doszedłem do odpowiednich drzwi, zapukałem. Żadnej odpowiedzi. Ponowiłem próbę. Nic. w końcu przyłożyłem ucho do drzwi nasłuchując. Ktoś tam był i ciągle chodził. Już nie pukając nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem tam rudą piękność która tańczyła przecudnie. Poruszała się zwinnie, szybko i gładko. Tak jak Nocny Łowca. Miała zamknięte oczy, więc mnie nie zobaczyła, ale też nie usłyszała bo miała słuchawki w uszach. Nie chciałem jej przerywać więc zacząłem się powoli cofać, ale trafiłem na drzwi i ramieniem zatrzasnąłem je z hukiem. Niestety... to już usłyszała.
-Yyy...-zawiesiłem się.- Hej.-powiedziałem mając pustkę w głowie. Ale ona tylko wyjęła słuchawki i się uśmiechnęła promiennie.
-Hej Alec. Co tam chcesz?-zapytała trochę zmęczonym głosem.
-Jaa.. Ja tak po prostu przyszedłem cie odwiedzić-uśmiechnąłem się blado.-I Clary, wybacz że ci przeszkodziłem.
-Nic nie szkodzi. Ale jesteś jednym z nielicznych którzy widzieli jak tańczę-i ponownie się uśmiechnęła.
-Naprawdę? Tańczysz jak zawodowiec.-nie mogłem uwierzyć.
-Talent mam po mamie, a uczyłam się sama. Umiem też rysować i malować. Tak samo po mamie-i zaśmiała się a ja razem z nią.
-Co powiesz na oprowadzenie po Instytucie?-zaproponowałem.
-Jasne! Tylko muszę się wykąpać bo trochę jestem spocona. Poczekasz tutaj?-Zapytała się z entuzjazmem.
-Oczywiście, nie ma sprawy.
Weszła do łazienki, zabierając ze sobą kilka rzeczy z szafy.
Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Był ładny i skromny. Idealny dla Clary...
Nagle usłyszałem krzyk dochodzący zza drzwi łazienki. Niewiele myśląc podbiegłem do nich i wparowałem do łazienki. Tam ujrzałem leżącą na podłodze dziewczynę. Uśmiechnąłem się i pomogłem jej wstać. Niestety nie przewidziałem że podłoga jest cały czas mokra, więc gdy Clary już prawie stała poślizgnąłem się a ją pociągnąłem za sobą. Upadłem  na plecy a ona przykryła mnie swoim ciałem. Prawie nagim ciałem. Miała na sobie tylko czarny, koronkowy stanik i majtki do kompletu. Nasze twarze dzieliły centymetry.  Doskonale widziałem jej rumieńce. 
-Przepraszam cię, nie chciałam...-zaczęła szeptem ale nie pozwoliłem jej dokończyć bo zlączyłem nasze usta w pocałunku. Na początku była nieruchomo ale po chwili oddała pocałunek. Jej usta były miekkie i delikatne. Gdy niechętnie oddaliliśmy się od siebie ona zapytała:
-Może pójdziemy do wygodniejszego miejsca? Może na łóżko? - i zaśmialiśmy sie oboje.



Heeeej!! Powróciłam! Z krótkim rozdziałem ale jestem xd mam nadzieję ze się podoba! :* 
Baaaardzo dziękuję za 1 500 wyświetleń i tyle komentarzy. Niespodziewałam że aż tyle osób będzie to czytać :***
Kocham Was Nocni Łowcy!!!

P.s. nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział ale będzie się działo! Oj będzie :* 

A co do Aleca i Clary? Zaskoczeni? Ja trochę xD Ten nowy parring to "Alecla" a Jace'a i Anabeth nie wiem! Musicie mi pomóc! Piszcie w komentarzach swoje propozycję :* liczę na was!
To chyba wszystko!
Do następnego pisania :*

Clary :*