niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 23

Rozdział 23


~~Perspektywa Tessy~~

 Siedząc przy łóżku Clary, cicho płakałam. Od dwóch dni już tu siedzę i nie ruszam się nigdzie. Gdyby ktoś mi nie przynosił jedzenia to w ogóle bym nie jadła. Prawie miałam wyrzuty sumienia, że mieszkańcy Instytutu się mną zajmują gdy mają własne zmartwienia ale nie mogłam nic robić. Tylko patrzyć na moją córkę.
Po za tym jeszcze nie doszłam do siebie po szoku którego doznałam, widząc mojego "zmarłego" męża. Will chciał ze mną pogadać i to wielokrotnie ale to było dla mnie za dużo. Clary, Will... Moje rozmyślanie przerwał szelest kołdry. To Clary się budziła. 
 Natychmiast usiadłam prosto na fotelu i otarłam łzy ręką żeby Clary ich nie zobaczyła... tylko że ona nie zobaczy ani łez ani nic innego.W tym czasie ruda usiadła na łóżku, nadal przykryta kołdrą, i rozglądała się jakby czegoś szukała. Patrzyłam na nią ze zdziwieniem nie poruszając się i nie wydając żadnego odgłosu.  Po chwili zapytała szeptem.
-Jest tu ktoś?
-Tak, Clary. Jestem przy tobie-powiedziałam czule i pogłaskałam ją kojąco po dłoni. 
-Och, mamo-powiedziała łamiącym się głosem i zaczęła płakać. Podniosłam się i usiadłam obok niej, przytulając ją do siebie. Ona się wtuliła tak jak za dawnych czasów, gdy była mała i miała koszmary.
 Wołała mnie wtedy a ja przychodziłam do jej sypialni, od razu z kubkiem kakaa z piankami pływającymi na wieszku. Przygarniałam ją do siebie i bawiłam się jej rudymi, kręconymi włosami by potem usnęła a ja już leżałam z nią do rana.
-Spokojnie Clary, wszystko będzie dobrze-pocieszyłam ją, mimo że nie zupełnie w to wierzyłam. Ona musiała usłyszeć to w moim głosie bo powiedziała.
-Nie mów tak mamo, jeśli nie jesteś pewna, albo gdy nie możesz tego zapewnić. Nigdy nie jest wszystko dobrze. Tak jak teraz. Byłam normalną nastolatką, której rodzice od dawna nie żyli, ale zajmowała się mną nowa, przybrana mama, miałam chłopaka, który teraz okazał się demonem i kłamał od samego początku. Teraz okazało się że jestem Nocnym Łowcą, leże niewidoma w jakimś Instytucie i jeszcze nie ma mojego jedynego przyjaciela, Simona. Jak widzisz, nic nie jest dobrze. I jak na razie się nie zapowiada by było lepiej.

~~Perspektywa Clary~~

Po mojej "przemowie" zapadła cisza, która wręcz dzwoniła w uszach. Siedziałam przytulona do Tessy, wciąż płacząc gdy nagle kapnęło coś na moje czoło.
-Tessa, ty płaczesz?-zapytałam. Tak byłam zajęta sobą, tym że nie widzę przez co nie mogę czytać, rysować i tańczyć, że nie pomyślałam że moja mama też przeżywa ciężkie chwile-Przepraszam...
-To nie twoja wina-przerwała mi pośpiesznie-to tylko... jest jeszcze coś co musisz wiedzieć-westchnęła a ja nabrałam powietrza. Jakieś kolejne ZŁE wieści. 
-Powiedz mi. Nie ukrywaj przede mną niczego. Proszę.
-Clary... Simona tutaj nie ma ponieważ... on jest Nocnym Łowcą.
 Gdybym nie siedziała na łóżku z pewnością bym upadła, a tak tylko zakręciło mi się w głowie, zaczerpnęłam głośno powietrza i złapałam mamę za rękę.
-J-jak to...?!
-Simon wiedział że jesteś Nefilim. Ale razem z jego rodzicami postanowiliśmy że możecie się spotykać, pod warunkiem że nie dowiesz się kim on naprawdę jest-słychać w jej głosie przepraszający ton.
-Ale... ale jak to możliwe, że nie widziałam jego Run? Przecież każdy Łowca je posiada, prawda?-zapytałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Tyle lat przyjaźni w kłamstwie... tak samo jak moje życie.
-Tak, Simon też ma ale istnieje Runa, która ukrywa wszystkie inne znaki. On zawsze ją stosował gdy miał się z tobą spotkać. Dlatego nigdy nie widziałaś jego blizn na ciele.
 Gdy Tessa skończyła, dostałam olśnienia! Pamiętam jak w ten dzień, gdzie zostałam porwana, całowałam się (fuj!) z Mattem... z demonem, wspomniałam o Simonie a on się skrzywił. Zawsze tak robił gdy tylko powiedziałam coś o moim przyjacielu. I teraz już wiem dlaczego. Ten demon wiedział że Lewis jest Nocnym Łowcą i dlatego go nie lubił. On się bał, że zostanie zdemaskowany. A ja głupia myślałam że to z zazdrości! Idiotka!
-Mamo, pójdziesz po Jace`a albo Anabeth? Muszę z nimi porozmawiać.
-Dobrze. słonko-pocałowała  mnie w czoło i zaczęła się podnosić ale nagle coś mi się przypomniało.
-Mamo... mogłabyś zadzwonić do Simona? Chce sobie wszystko wyjaśnić dobrze?
-Yyy... zobaczę co się da zrobić, dobrze, Clary?-zapytała dziwnym tonem, jakby nie wszystko mi powiedziała... 

~~Perspektywa Anabeth~~

Gdy szłam do Clary z jedzeniem dla niej i dla Tessy, zauważyłam   jak Maryse prowadzi Cichych Braci, którzy przyjechali zbadać Aleca. Na samą myśl o nich przeszły mnie dreszcze i uciekłam razem z jedzeniem i książką którą miałam czytać Clary do oranżerii.
 I tak oto siedziałam teraz wśród pięknie pachnących kwiatów i czytałam książkę która była przeznaczona dla Clary. Nosiła ona tytuł "Harry Potter i Kamień filozoficzny". Szczerze? Ta książka... ma w sobie coś co nie pozwala mi jej od razu skreślić, ale też jej nie uwielbiam. Byłam już prawie na końcu i od razu wiedziałam że to Quirrell jest tym złym a nie Severus... no ale cóż, Harry wie swoje...
   Nie miałam do kogo pójść; każdy miał jakieś zajęcie albo go nie było: Jace poszedł do Pandemonium, bo dostał zgłoszenie o dwóch demonach kręcących się tam. Nie chciał mnie zabrać więc oficjalnie jestem na niego obrażona (pomimo tego "szybkiego" pocałunku na pożegnanie).


 Max i Lessa są gdzieś razem, Maryse jest przy Alecu a Isabelle poszła do Magnusa. Tessa i Clary są razem i nie chce im przeszkadzać. Został jeszcze ten nowy, Will. Jest ładny (i to bardzo) ale z tego co podsłuchałam usłyszałam z rozmowy Tessy i Maryse to przodek Jace`a (bo Jace jest Herondale`m a nie Waylandem!) i powinien już dawno nie żyć. Wolałam go zostawić w spokoju.
  Nagle mój telefon zaczął wibrować. Dostałam sms`a. Wyjęłam go pośpiesznie z kieszeni i otworzyłam wiadomość: Musimy się spotkać za 15 minut w Central Parku. Bądź sama.
  Zmarszczyłam brwi ale podniosłam się z ziemi, otrzepałam z kurzu i wyszłam zostawiając książkę pod kwiatami.


No hello <3 powróciłam (pomimo poprzedniej wiadomości)  ale wasze komentarze podniosły mnie na duchu  <3
Mam nadzieje że się wam spodoba :* 
Zostałam nominowana do LBA i to wstawię raczej jutro xD
I niestety nie wiem kiedy next :/ (ale raczej tak do czwartku się wyrobię)
P.S. Wybaczcie za błędy i za niezrozumiałe pisanie xd 
I to już chyba wszystko <3
Do następnego pisania 

Clary :*

sobota, 20 lutego 2016

Pytanie

Hej, mam do was pytanie.
Otóż coraz częściej myślę o tym by usunąć lub zakończyć bloga...
Czuje, że tak naprawdę, jest mało osób które z chęcią czytają moją historie... Może się mylę, może nie-upewni mnie w tym ankieta która jest w kolumnie po prawej stronie.
Dałam wam czas do pierwszego marca abyście zdecydowali co dalej...
Tak więc...

Clary...
 

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 22

Rozdział 22

~~Perspektywa Lessy~~

-C-co?-zapytał chłopak patrząc na mnie swymi pięknymi niebieskimi oczami. Jego czarne włosy niesamowicie odznaczały się na czystej bieli poduszki. Był śliczny.
-Och! Może zacznę od początku żebyś zrozumiał-zaproponowałam z słodziutkim uśmieszkiem małej dziewczynki- więc jestem Lessa Carstairs, młodsza siostra tej pustej blondyny, Anabeth- wypowiedziałam imię siostry z pogardą i niechęcią w głosie- Znam Speraphine...Nie osobiście-powiedziałam szybko widząc jego pytający wzrok-ale słyszałam o niej i to bardzo dużo. Wiem, że chce przejąć władze nad światem anielskim i ludzkim i to za pomocą Clarissy. A ja bardzo chce jej w tym pomóc.
-Ty? Ty dziewczynko?!-powiedział Alec z zanosząc się wymuszonym śmiechem- ty niby jej pomożesz?! Nie rozśmieszaj mnie!
-Uwierz mi, słodziutki. Mogę zrobić ci krzywdę i nikt nawet nie pomyśli że to ja-zagroziłam mu. Przestał się śmiać ale patrzył się na mnie dziwnie.
-Okej, może mi powiesz dlaczego chcesz jej pomóc?
-To chyba oczywiste! Chce władzy którą będzie miała i chce mieć tą przyjemność zabić rudą.
-Ty chcesz zabić Clary? To miało być moje zadanie i ja je wypełnię!-krzyknął nagle zbulwersowany.
-Naprawdę?-zapytałam- Słyszałam, że podobno kochasz Clarissę, albo ją bezceremonialnie przeleciałeś. A przynajmniej tak sądzą inni.
-Zabiję ją-powtórzył, jakbym w ogóle się nie odezwała- zabiję ją, bez najmniejszych skrupułów, szybko i bezboleśnie. 
-I tu się mylisz, mój drogi. Tu chodzi o to by ta dziewucha umierała długo i w strasznych mękach.
-Co nie zmieni faktu że to ja ją zabiję-upierał się przy swoim Alec.
-Oczywiście-ustąpiłam tylko na głos a w duchu dodałam Chciałoby się.
-A, jeszcze jedno...-zaczął ale nagle Runa na drzwiach za mną zaczęła pulsować ostrym, czerwonym światłem. Ktoś się zbliżał- Co to jest?
-Nic ważnego-powiedziałam szybko po czym podskoczyłam, upadając kolanami na łóżko po czym go pocałowałam, namiętnie i mocno. On, zdziwiony, leżał nieruchomo co tylko ułatwiło mi zadanie. Prawą ręką objęłam jego twarz a lewą przejechałam ponownie po Runie, którą kilka chwil temu narysowałam na jego ramieniu. 
Gdy poczułam że jego ciało wiotczeje, odsunęłam się i zeskoczyłam z łóżka w samą porę, bo w drzwiach stanęła Maryse a za nią dwie postacie w pergaminowych szatach. Cisi Bracia.
-Och, Lessa, myślałam że przy Aleku będzie Jace. Gdzie on jest?
-Anabeth mnie tu przysłała bym zastąpiła Jace`a bo ona go potrzebowała. Chyba chodziło o Clary-odpowiedziałam głosikiem małej dziewczynki która nie ma nic do ukrycia.
-W takim razie dobrze. Pomogłaś nam ale teraz proszę wyjdź. Możesz iść do Maxa. Chyba jest w swoim pokoju.
-Tak jest, ciociu-powiedziałam i wybiegłam radośnie z izby. Zanim jednak drzwi się zamknęły spojrzałam na ramię chłopaka. 
Nie było ani śladu po mojej runie.

***

-Max! Jesteś tam?-krzyczałam i waliłam w drzwi od jego pokoju ale nie dostawałam żadnej odpowiedzi. W końcu się zdenerwowałam i wyjęłam Stele z prawego buta. Przyłożyłam jej czubek do klamki i narysowałam malutką Runę. Ale jakże skuteczną. 
Od razu usłyszałam kliknięcie i drzwi się otworzyły. Weszłam ale zastałam pusty pokój. Panował w nim bałagan: pościel skotłowana leżała pod łóżkiem, książki były poprzewracane na półkach a biurko zawalone było jakimiś stertami różnych papierów. Podeszłam tam by zobaczyć co na nich jest. 
Połowa była zawalona jakimiś bazgrołami, chyba postaci z mangi, którą tak uwielbiał... żałosne. Inne były notatkami z lekcji historii Nocnych Łowców, łaciny i Runów. Odłożyłam to z powrotem na miejsce i przypadkiem strąciłam jakiś zeszyt na podłogę przez co się otworzył . Schyliłam się po nią ale gdy zobaczyłam jaka strona jest otwarta, znieruchomiałam. 
Na lewej kartce był rysunek, ale nie taki jak tamte: nabazgrolone, krzywe i brzydkie, tylko był estetyczny, idealny-po prostu cudo ale z jednym małym haczykiem. Przedstawiał mnie.
Na kolejnej stronie był wierszyk z dedykacją:

"Jak bardzo chcę 
powiedzieć Ci,
że dzięki Tobie
płyną wszystkie moje dni
że dzięki Tobie
oddycham i żyję,
że moje serce
tylko tobie bije!
Dla mojego kochanego zdłotka
Max"
Oniemiałam gdy to przeczytałam. On mnie kocha? Max mnie kocha?! Jakim cudem ja tego nie zauważyłam?! Zaczęłam odkładać pamiętnik na miejsce trzęsącymi się rękoma kiedy nagle drzwi od łazienki się otworzyły i do pokoju wpadło bardzo dużo pary. A z niej wyłonił się średniego wzrostu chłopiec, o drobniej budowie z szopą niesfornych, wilgotnych brązowych włosów na głowie. Z początku mnie nie zobaczył ale po chwili para opadła. Jego oczy rozszerzyły się przez co wydawały się jeszcze większe. Gdy u mnie chwila szoku minęła dostrzegłam że jest w samych krótkich spodenkach. 
-Le...Lessa? Co ty tu robisz?-wydukał a gdy zobaczył zeszyt w mojej dłoni zzieleniał i zachwiał się do tyłu. 
Potem wbił wzrok w podłogę i nie patrzył się na mnie.

 


Hejka! Powrót! Nowy, krótki rozdział niestety tylko z perspektywy ZŁEJ Lessy!
Co do niej... czy nie zachowywała się dziwnie przy Aleku, jak jedenastolatkę?! A potem jeszcze ten Max... No ale cóż, wam zostawiam opinię :*

I mam taką sprawę... jest coraz mniej komentarzy i wyświetleń przez co moja wena... hmm... jak by podupada :/ Zastanawiałam się nad małą przerwą w pisaniu, ale jeszcze poczekam. Tak ze dwa rozdziały i zobaczę czy będzie trochę lepiej :) 

Mam nadzieje że się rozdział spodoba :*
Miłego czytania :3

Clary :*