sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 1



1
Miły wieczór



-Hej! No już! Przestań! Puść mnie!- ze śmiechem próbowała (bezskutecznie) odpędzić od siebie ręce Mata, który przygniatając ją swoim ciałem do jej łóżka, łaskotał ją zawzięcie- No już. Obiecuje.
-Co obiecujesz?-zapytał Clary z błyskiem w oku.
-Obiecuje, że więcej tego nie powiem.
-Czego nie powiesz?
-Że cię opuszczę.
-To chciałem usłyszeć- i nie czekając aż coś powie, pocałował ją wplatając jego dłonie w jej burze rudych, kręconych włosów.
Całowali się przez długi czas. Clary rozmyślała co by się stało gdyby tamtego dnia nie poznała Mata.
Matthew Lowe to przystojny siedemnastolatek o krótkich, delikatnie falowanych, kasztanowych włosach. Niezwykłym elementem jego urody były oczy. A mianowicie miały one niesamowity rubinowy kolor. Clary poznała go gdy pewnego razu wracała od Simona, i wstąpiła Galaxy Comics, by kupić najnowszy tom mangi.
-Przepraszam, ale chyba to pani upuściła.-usłyszała nieznajomy ale miły głos za sobą. Gdy się odwróciła zobaczyła właśnie Mata. Trzymał jej klucze do domu z dużym różowym misiem który dostała od Tessy na 11 urodziny.
-Oj, tak to moje-zarumieniła się. Całe szczęście że miała piegi, co choć trochę to zamaskowało.- bardzo dziękuje.
Uśmiechając się niepewnie zabrała mu klucze i odwróciła się do niego, myśląc tylko o tym by wyjść stąd jak najszybciej.
-Poczekaj!
Odwróciła się zaskoczona (ponownie) i poczekała aż nieznajomy do niej podejdzie.
-Chciałem… To znaczy… Co robisz w piątek wieczór?
-Chyba nic, a co?-zapytała domyślając się odpowiedzi.
-A co powiesz żebyśmy poszli razem do kina?-widziała jak się stresuje i w napięciu oczekuje odpowiedzi. Urocze.
-Do kina? Hmm…- jeden głos podpowiadał jej, że to zły pomysł ale z drugiej strony…? Czemu nie spróbować?- Jasne. Nie mam nic przeciwko.
-To… To super-widziała jak z ulgi jego mięśnie pod T-shirtem się rozluźniają.-Czyli w piątek o siódmej?
-Okej. Spotkajmy się przed kinem.
-Dobrze. Do zobaczenia…?
-Clary. Clary Gray.-powiedziała z uśmiechem.
-W takim razie, do zobaczenia Clary Gray.-i pomachał na pożegnanie.

Od tamtego dnia minęło już ponad pół roku. Chyba najwspanialsze pół roku jej życia. I teraz gdy go tak całowała dotknęła dosyć dużej blizny na jego ramieniu, pamiątce po wypadku w którym uczestniczył razem z rodzicami gdy miał osiem lat. Niestety, jego rodzice zginęli na miejscu, on na szczęście wyszedł z tego tylko z tą blizną.
Po wypadku przygarnęła go jego ciotka od strony matki, Melody która mieszkała w Londynie. Gdy Mat miał 14 lat, jego ciotka umarła z nieznanych przyczyn. Wtedy chłopiec sprzedał dom ciotki i jego zawartość a za te pieniądze kupił bilet w jedną stronę do Nowego Jorku, ponieważ dużo słyszał o tym mieście, i chciał sprawdzić czy to co mówili ludzie to prawda. A i tak nie miał się gdzie podziać więc…
 -To co?- zapytała się Mata z tajemniczym uśmieszkiem.
-Co co?-spytał zdezorientowany.
-Mamy jeszcze nie ma w domu, a my jeszcze…-nie dokończyła. Ktoś pukał do drzwi wejściowych.
-To Tessa?-zapytał się Mat.
-Nie, to na pewno nie ona. Przecież ma klucze.-odparła.
-Może to Simon?-zapytał z niechęcią
-Nie. Simon jest przecież na wakacjach z mamą i siostrą, zapomniałeś?-zapytała z lekka zirytowana. To, że jej chłopak nie do końca lubił jej przyjaciela (z wzajemnością), nie oznaczało to, że musi od razu wszystko zapominać na jego temat. Mimo iż, przypominała mu to kilka razy dziennie…
-Ano tak. Masz racje.-odparł
-Pójdę sprawdzić kto to może być.
Zanim wstała pocałowała go jeszcze raz, w usta, leciutko, by dać w ten sposób sygnał, że jest jej bardzo przykro, bo zapowiadał się naprawdę miły wieczór…
Gdy wyszła ze swojego pokoju zobaczyła zdjęcia swoich rodziców- Jocelyn i Luke`a Garroway`ów. Zostali zabici w napadzie na bank, gdy Clary była jeszcze malutka. Od tamtej pory wychowuje ją Theresa Gray, na którą wszyscy mówią Tessa.
Tessa była bardzo bliską przyjaciółką Jocelyn i Luke`a. Podobno Tessa widziała Clary od narodzin, i jest jej matką chrzestną. Ale dziewczyna zupełnie inaczej ją traktowała. Mówiła do niej normalnie „mamo”, ale miała zupełne inne relacje z nią, iż inne dziewczyny w jej wieku ze swoimi mamami. Tessa zachowywała się jak nastolatka- ubierała się tak (co nie powinno dziwić, bo ona wygląda cały czas na dwadzieścia dwa, no może na dwadzieścia pięć lat, już od kilku lat… A właściwie odkąd Clary zaczęła dorastać, zawsze wyglądała tak samo, z wyjątkiem włosów. Te co chwila zmieniała. A gdy Clary kiedyś się zapytała jak to robi, że włosy jej się nie niszczą (bo gdy Clary ich dotykała, zawsze były miękkie jak jedwab), odpowiedziała, że to jej mały sekret i dowie się o nim gdy skończy osiemnaście lat.
Czyli jeszcze dwa lata…
Gdy dotarłam do przedpokoju, pukanie zamieniło się w walenie pięściami.
-Już idę! Chwilka!
Ledwo doszła do drzwi frontowych, te pod wpływem silnych kopniaków, wyskoczyły z zawiasów, a do środka wpadło wiele osób ubranych całkowicie na czarno.

***
Pierwsze co zrobiła Clary, to przeraźliwie wrzasnęła. Osoby które wpadły do jej domu rozbiegły się od razu jakby czegoś szukały. Albo kogoś. Nagle ktoś chwycił ją za ręce, wygiął je do tyłu, i powalił Clary na ziemie.
-Clarissa Fairchild?-zapytał wysoki, barczysty mężczyzna, który miał przy sobie najdziwniejszą broń: dziwne sztylety, długie miecze których rękojeści wystawały zza jego pleców.
-Clarissa tak, ale Garroway.-odpowiedziała lekko zdziwiona ale i trochę przestraszona. Skąd ci ludzie wiedzieli jak mam na imię, ale nie znali nazwiska? Może to zbieg okoliczności?
-Przeszukać dom. Macie mi go znaleźć żywego, zrozumiano?!-krzykną ten sam mężczyzna który wcześniej zwrócił się do niej zwrócił.
-Co mam z nią zrobić, ojcze?-usłyszała za sobą damski, ostry głos. Podejrzewała, że to ta dziewczyna przytrzymuje jej ręce i przygniata do ziemi.
-Weźcie ją razem z Alekiem do auta i pilnujcie, żeby nic sobie nie zrobiła. Jest nam potrzebna.-Potem mężczyzna odwrócił się do schodów i razem z czterema osobami zaczął po nich wchodzić na górę.
-Stop! Kim wy jesteście?! Nie wolno wam od tak wchodzić sobie do mojego mieszkania i… i…-i nie dokończyła bo nagle poczuła piekący ból na ramieniu a potem ogarnęła ją ciemność.



 Hejka! No więc... to mój pierwszy (samodzielny) rozdział tutaj :) 
Mam nadzieję że się wam spodoba :) i wybaczcie za błędy i stylistycznie i ortograficzne :) 
No to do następnego :) 
Clary


3 komentarze:

  1. Jeju... aż nie mogę normalnie oddychać! Rozdział 1 naprawdę WSPANIAŁY, a cała historia zaczyna się BOSKO <3 Widać, że masz chęć do pisania! Styl pisania też naprawdę dobry. Jestem pewna, że gdy rozwiniesz nieco tę umiejętność, to będzie można ją nazwać talentem :)) Coś mi mówi, że daleko zajdziesz...
    Tak czy siak, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Pozdrawiam i życzę weny pisarskiej :*
    PS. Chyba się nie pogniewasz, jeżeli polecę twojego bloga? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Veronico! Właśnie przeczytałam twoje blogi! Teraz zaczynam o Diabelskich Maszynach! Tamte były cudne!
      BAAARDZO Ci dziękuje za takie słowa <3
      P.S. Oczywiście że się nie obrażę! ;3

      Usuń
    2. Zgadzam się z Veronicą masz całkiem przyzwoity styl pisania ale mam nadzieje że będziesz go rozwijać. Mam kilka drobnych zastrzeżeń ale ogólnie było okay. Jestem ciekawa jak to się rozwinie... Powodzenia

      Usuń