poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 3



3
Instytut


Gdzie ja jestem? Umarłam? Jeśli tak, to dlaczego czuje ból?
Clary przebudziła się, ale nie otwierała oczu. Nie wiedziała gdzie jest, ani o co chodzi. Dopiero po chwili sobie przypomniała: całowanie Mata, pukanie do drzwi, ludzie w czarnych strojach wpadający do jej domu, furgonetkę i… i anioła? W końcu powoli otworzyła oczy.
Nad nią były puszyste białe chmurki na których latały małe, roześmiane aniołki, na tle błękitnego nieba. Zamrugała jeszcze raz i zrozumiała, ze to co brała za prawdziwe niebo i chmury to tak naprawdę sufit pomalowany na niebiesko z białymi plamami które miały być chmurami a na nich rzeczywiście uśmiechnięte aniołki.
-Spójrz! Budzi się! Jace, wstawaj!-Clary usłyszała podniecony głos małego chłopca po swojej prawej stronie. Odwróciła powoli głowę w stronę głosu i zobaczyła około dziewięcioletniego chłopca o kruczoczarnych włosach i delikatnej, małej twarzy na której były, chyba za duże dla niego, okulary przez które patrzyły na nią, z ciekawością, duże i niesamowicie błękitne oczy.
-Hej, jestem Max, a to mój brat Jace.
Gdy chłopiec…Max się odsuną Clary zobaczyła, że na krześle przy łóżku siedzi jej wczorajszy anioł.
-To ty…-wychrypiała. Aż przeraziła się swojego głosu- To ty mnie wczoraj uratowałeś…
-Witaj, księżniczko.-powiedział Jace, z błyskiem w oku i szatańskim uśmieszkiem-dobrze ci się spało? Sam przyniosłem kocyk, byś nie zmarzła śpiąca królewno.-tym razem uśmiechnął się z wyższością.
-Dziękuje-odpowiedziała Clary, z nie miłym przeczuciem, że „jej aniołek” to jeden wielki, arogancki dupek.-gdzie ja w ogóle jestem?
-W Instytucie-odparł wesoło Max.
-W Instytucie?-zapytała Clary-to jakiś instytut badawczy?
-Nie zupełnie-wtrącił się Jace- to jest część mieszkalna, a ty leżysz na izbie chorych, księżniczko.-i znowu się uśmiechną.
-Nie nazywaj mnie tak. Jestem Clary.
-Wiem-odparł Jace ku zaskoczeniu Clary, bardzo poważnie ale jeszcze z jakąś inną nutą w głosie, której niestety nie umiała rozpoznać -Skrót od Clarissa. Ładnie.
-Dziękuje-odparłam, rumieniąc się. Dzięki bogu, że mam piegi, co choć trochę to zamaskuje, pomyślała Clary.
-Max, pójdziesz powiadomić Maryse albo Roberta, że nasz gość się obudził?-zapytał Jace młodszego brata.
-Oczywiście- I z uśmiechem na twarzy odwrócił się do drzwi i wybiegł przez nie.
-Więc Max to twój brat?-zapytała się Jace`a, po części bo była ciekawa, ale bardziej po  by przerwać niezręczną cisze.
-Tak, ale przyrodni -odparł Jace- On, Alec i Isabelle to dzieci Roberta i Maryse Lighwood. Ja jestem Jace Wayland, ale wszyscy na mnie mówią Lighwood.
-To tak jak na mnie. Jestem Clary Garroway, ale wszyscy mówią na mnie Gray, ponieważ wychowała mnie Tessa Gray.-Na wspomnienie o matce, zrobiło jej się nie dobrze i poczuła ukucie w sercu, wiec zgięła się w pół z sykiem.
-Clary, co się stało?- Jace w mgnieniu oka przyskoczył do niej jednym krokiem i złapał ją za ramiona- co ci jest?
-Jest tu gdzieś telefon?-zapytała szybko.-muszę zadzwonić.
-Dobrze. Poczekaj tutaj. Izzy przyniosła ci trochę swoich starych ubrań żebyś miała się w co przebrać-wskazał na kilka ciuchów na poręczy łóżka na którym obecnie leżała- Pewnie będą za duże ale chyba dasz radę. Tam jest łazienka-wskazał drzwi naprzeciwko mnie- na koszu są ręczniki, możesz się wykąpać. Jak już doprowadzisz się do ładu poczekaj tutaj na mnie.
-Dobrze.
***
Gdy Jace tylko wyszedł, Clary od razu wyskoczyła spod kołdry i popędziła do łazienki. Łazienka była urządzona bardzo skromnie ale ładnie. Podłoga była z ciemnego drewna, ściany były pomalowane na biało. Clary zrzuciła pidżamę (swoją drogą: kto mnie przebrał???), i weszła pod prysznic. Poczuła się błogo gdy gorąca woda spływała po jej włosach i ciele a truskawkowe mydło tylko dodawało słodyczy tej chwili. Gdy wszyła spod prysznica wytarła się białym, puchatym ręcznikiem. Gdy sięgnęła po ubrania szczęka jej opadła; obcisłe czarne rurki tylko zwracały uwagę na jej brak bioder a mocno wycięta bluzka odkrywała to czego Clary też nie miała-piersi. By nie pozabijać się w tych spodniach, musiała podwinąć je kilka razy.
Gdy wyszła z łazienki, Jace już na nią czekał.
-Najpierw porozmawiasz z Maryse a potem będziesz mogła zadzwonić.
-Okej, prowadź.
Jace tylko się uśmiechną.
Gdy wyszli z izby, pokierowali się w prawo długiego, ciemnego korytarza. Clary często chodziła takimi w snach; długi, prowadzący do nikąd; aż ją ciarki przeszły i przyspieszyła kroku.
Po obu stronach mijała takie same prawie puste pokoje. Stały w nich tylko jedna komoda, jedna szafa, jedno pojedyncze łóżko, stolik oraz dwa krzesła.
-Zdaje się, mówiłeś, że to część mieszkalna, prawda.
-Tak-odparł Jace nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.
-To dlaczego tu jest tak pusto?
-Bo Niefilim, przychodzą i odchodzą. Na stałe mieszkamy tylko ja, Lighwoodowie. Czasami przyjeżdża tu ktoś z Clave by nas szkolić.
-Czekaj. Co?-Odparła zdziwiona- Nefilim? Clave? Szkolić? To nie chodzicie do szkoły?
-Ty masz na myśli szkołę dla przyciemnych. My, Nocni Łowcy nie chodzimy do takiej szkoły. Owszem uczymy się historii i takich tam, ale z innej perspektywy niż przyziemni. My całe życie jesteśmy wojownikami i zabijamy demony.- Jace z tym swoim uśmieszkiem wyższości, powiedział to nie odwracając się do niej.
-De... Demony? Zabijacie DEMONY?!-prawie wykrzyczała już na serio wystraszona.
-Tak.-odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-A Nocni Łowcy?
-To my.- on i ten jego wywyższający się uśmieszek. Gdyby można by było mu go zetrzeć…
-A szerzej proszę?
-To ludzie którzy mają w sobie trochę krwi anioła, noszą Runy- tu wskazał na swoje czarne tatuaże na rękach, nogach, plecach, piersiach i brzuchu- a to wszystko po to żeby zabijać demony.
Clary nie wiedziała co myśleć. Demony? W Nowym Jorku?
-Przyziemni-powiedziała Clary pierwsze lepsze myśli-kim oni są?
-To osoby które nie mają w sobie krwi Anioła i nie mają Wzroku czyli nie widzą demonów, Podziemnych czy nas, Nocnych Łowców.
-Podziemni?
-Tak. Czarownicy i czarownice, wilkołaki, faerie no i wampiry.
-Co?!-za dużo tego wszystkiego. Zamknęła oczy i oparła się o ścianę. Strasznie kręciło się jej w głowie.
-Clary, dobrze się czujesz?-usłyszała z bliska głos Jace`a. Otworzyła oczy.
-Tak, chodźmy-powiedziała niewyraźnie.
-Clary może chodźmy…-nie dokończył bo Clary tak się zakręciło w głowie, że się zachwiała a on dwoma susami znalazł się przy niej. Clary bała się że upadnie więc wtuliła się w Jace`a. On natomiast przyciągną ją do siebie i wplótł palce w jej włosy i powiedział po cichu, do jej ucha-Clary, jeśli chcesz to możemy…możesz pójść się położyć. Powiem Maryse, że znowu źle się poczułaś i poszłaś spać.
Kiwnęła prawie niezauważalnie głową, na znak że się zgadza. Jace o nic nie pytał, tylko wziął ją pod nogi w podniósł na ręce. Ona chwyciła się jego szyi i czuła, że chyba za chwile zemdleje. Jace szedł tak, że w ogóle nią nie trząsł. W końcu doszli do jakichś drzwi, on otworzył je delikatnie, tak by nią nie trząść, wszedł, zamkną drzwi i położył Clary najdelikatniej jak mógł na łóżku.
-Gdzie jesteśmy?-zapytała Clary słabo.
-W moim pokoju.
-Przytul mnie…-Clary powiedziała to tak cicho, że Jace myślał że mu się przesłyszało. Podszedł bliżej łóżka i nachylił się.
-Powtórzysz?-zapytał z troską.
-Przytulisz się do mnie?-Zapytała mając twarz w poduszce.
-Yyy…jesteś pewna że chcesz?-Zapytał Jace dziwnym głosem. Ona tylko kiwnęła głową.-w takim razie, dobrze.
Jace zdjął buty i wszedł delikatnie do łóżka i położył się powoli z drugiej strony dziewczyny. Ona się tylko do niego odwróciła, położyła rękę na jego ramieniu a swoją ja jego brzuchu i wymamrotała-Dziękuję Jace.
-Proszę, Clary.-w to ostatnie słowo włożył tyle czułości, że cieszył się (albo i nie), że Clary już smacznie sobie spała.





No to, mam nadzieje, że fani Clace się cieszą (zaliczam się do nich xd).
Co do następnego rozdziału... nie wiem kiedy będzie xD Postaram się po jutrze ale nie jestem na 100% pewna, więc zaglądajcie i patrzcie czy dodałam czy nie xD
Wybaczcie za błędy, ale nie zdążyłam już sprawdzić xD
I mam prośbę... Czytasz? Zostaw komentarz ;3 To na prawdę dużo dla mnie znaczy ;3
No to do następnego pisania
Clary

5 komentarzy:

  1. "-Dziękuje-odpowiedziała Clary, z nie miłym przeczuciem, że „jej aniołek” to jeden wielki, arogancki dupek." HAHAHA PADŁAM!!! :D Rozdział naprawde ci wyszedł, a ta końcówka... AHHH <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie najgorzej ALE wciąż dręczy mnie jedno pytanie O CO CHODZI Z TYMI PIEGAMI?! Nie rozumiem tego! Też mam piegi ale każdy doskonale widzi kiedy się rumienie... Wytłumaczysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nie wiem! XD w książce tak było więc... tak jakoś się pisało ;)
      Dzięki że czytasz i piszesz Co myślisz <3
      Clary

      Usuń
  3. Wszystko pięknie cud malinka, ale jeśli można mam jedno zastrzeżenie.
    Wydaje mi się że Jace jest odrobinę za miły jak ,, aroganckiego dupka" Dx
    Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń