3
Instytut
Gdzie ja jestem? Umarłam? Jeśli tak,
to dlaczego czuje ból?
Clary przebudziła się, ale nie
otwierała oczu. Nie wiedziała gdzie jest, ani o co chodzi. Dopiero po chwili
sobie przypomniała: całowanie Mata, pukanie do drzwi, ludzie w czarnych
strojach wpadający do jej domu, furgonetkę i… i anioła? W końcu powoli
otworzyła oczy.
Nad nią były puszyste białe chmurki
na których latały małe, roześmiane aniołki, na tle błękitnego nieba. Zamrugała
jeszcze raz i zrozumiała, ze to co brała za prawdziwe niebo i chmury to tak
naprawdę sufit pomalowany na niebiesko z białymi plamami które miały być
chmurami a na nich rzeczywiście uśmiechnięte aniołki.
-Spójrz! Budzi się! Jace,
wstawaj!-Clary usłyszała podniecony głos małego chłopca po swojej prawej
stronie. Odwróciła powoli głowę w stronę głosu i zobaczyła około
dziewięcioletniego chłopca o kruczoczarnych włosach i delikatnej, małej twarzy
na której były, chyba za duże dla niego, okulary przez które patrzyły na nią, z
ciekawością, duże i niesamowicie błękitne oczy.
-Hej, jestem Max, a to mój brat Jace.
Gdy chłopiec…Max się odsuną Clary
zobaczyła, że na krześle przy łóżku siedzi jej wczorajszy anioł.
-To ty…-wychrypiała. Aż przeraziła
się swojego głosu- To ty mnie wczoraj uratowałeś…
-Witaj, księżniczko.-powiedział Jace,
z błyskiem w oku i szatańskim uśmieszkiem-dobrze ci się spało? Sam przyniosłem
kocyk, byś nie zmarzła śpiąca królewno.-tym razem uśmiechnął się z wyższością.
-Dziękuje-odpowiedziała Clary, z nie
miłym przeczuciem, że „jej aniołek” to jeden wielki, arogancki dupek.-gdzie ja
w ogóle jestem?
-W Instytucie-odparł wesoło Max.
-W Instytucie?-zapytała Clary-to
jakiś instytut badawczy?
-Nie zupełnie-wtrącił się Jace- to
jest część mieszkalna, a ty leżysz na izbie chorych, księżniczko.-i znowu się
uśmiechną.
-Nie nazywaj mnie tak. Jestem Clary.
-Wiem-odparł Jace ku zaskoczeniu
Clary, bardzo poważnie ale jeszcze z jakąś inną nutą w głosie, której niestety
nie umiała rozpoznać -Skrót od Clarissa. Ładnie.
-Dziękuje-odparłam, rumieniąc się.
Dzięki bogu, że mam piegi, co choć trochę to zamaskuje, pomyślała Clary.
-Max, pójdziesz powiadomić Maryse
albo Roberta, że nasz gość się obudził?-zapytał Jace młodszego brata.
-Oczywiście- I z uśmiechem na twarzy
odwrócił się do drzwi i wybiegł przez nie.
-Więc Max to twój brat?-zapytała się
Jace`a, po części bo była ciekawa, ale bardziej po by przerwać niezręczną cisze.
-Tak, ale przyrodni -odparł Jace- On,
Alec i Isabelle to dzieci Roberta i Maryse Lighwood. Ja jestem Jace Wayland,
ale wszyscy na mnie mówią Lighwood.
-To tak jak na mnie. Jestem Clary
Garroway, ale wszyscy mówią na mnie Gray, ponieważ wychowała mnie Tessa
Gray.-Na wspomnienie o matce, zrobiło jej się nie dobrze i poczuła ukucie w
sercu, wiec zgięła się w pół z sykiem.
-Clary, co się stało?- Jace w
mgnieniu oka przyskoczył do niej jednym krokiem i złapał ją za ramiona- co ci
jest?
-Jest tu gdzieś telefon?-zapytała
szybko.-muszę zadzwonić.
-Dobrze. Poczekaj tutaj. Izzy
przyniosła ci trochę swoich starych ubrań żebyś miała się w co przebrać-wskazał
na kilka ciuchów na poręczy łóżka na którym obecnie leżała- Pewnie będą za duże
ale chyba dasz radę. Tam jest łazienka-wskazał drzwi naprzeciwko mnie- na koszu
są ręczniki, możesz się wykąpać. Jak już doprowadzisz się do ładu poczekaj
tutaj na mnie.
-Dobrze.
***
Gdy Jace tylko wyszedł, Clary od razu
wyskoczyła spod kołdry i popędziła do łazienki. Łazienka była urządzona bardzo
skromnie ale ładnie. Podłoga była z ciemnego drewna, ściany były pomalowane na
biało. Clary zrzuciła pidżamę (swoją drogą: kto mnie przebrał???), i weszła pod
prysznic. Poczuła się błogo gdy gorąca woda spływała po jej włosach i ciele a
truskawkowe mydło tylko dodawało słodyczy tej chwili. Gdy wszyła spod prysznica
wytarła się białym, puchatym ręcznikiem. Gdy sięgnęła po ubrania szczęka jej
opadła; obcisłe czarne rurki tylko zwracały uwagę na jej brak bioder a mocno
wycięta bluzka odkrywała to czego Clary też nie miała-piersi. By nie pozabijać
się w tych spodniach, musiała podwinąć je kilka razy.
Gdy wyszła z łazienki, Jace już na
nią czekał.
-Najpierw porozmawiasz z Maryse a
potem będziesz mogła zadzwonić.
-Okej, prowadź.
Jace tylko się uśmiechną.
Gdy wyszli z izby, pokierowali się w
prawo długiego, ciemnego korytarza. Clary często chodziła takimi w snach;
długi, prowadzący do nikąd; aż ją ciarki przeszły i przyspieszyła kroku.
Po obu stronach mijała takie same
prawie puste pokoje. Stały w nich tylko jedna komoda, jedna szafa, jedno
pojedyncze łóżko, stolik oraz dwa krzesła.
-Zdaje się, mówiłeś, że to część
mieszkalna, prawda.
-Tak-odparł Jace nawet nie zaszczycając
jej spojrzeniem.
-To dlaczego tu jest tak pusto?
-Bo Niefilim, przychodzą i odchodzą.
Na stałe mieszkamy tylko ja, Lighwoodowie. Czasami przyjeżdża tu ktoś z Clave
by nas szkolić.
-Czekaj. Co?-Odparła zdziwiona-
Nefilim? Clave? Szkolić? To nie chodzicie do szkoły?
-Ty masz na myśli szkołę dla
przyciemnych. My, Nocni Łowcy nie chodzimy do takiej szkoły. Owszem uczymy się
historii i takich tam, ale z innej perspektywy niż przyziemni. My całe życie
jesteśmy wojownikami i zabijamy demony.- Jace z tym swoim uśmieszkiem
wyższości, powiedział to nie odwracając się do niej.
-De... Demony? Zabijacie
DEMONY?!-prawie wykrzyczała już na serio wystraszona.
-Tak.-odpowiedział jak gdyby nigdy
nic.
-A Nocni Łowcy?
-To my.- on i ten jego wywyższający
się uśmieszek. Gdyby można by było mu go zetrzeć…
-A szerzej proszę?
-To ludzie którzy mają w sobie trochę
krwi anioła, noszą Runy- tu wskazał na swoje czarne tatuaże na rękach, nogach,
plecach, piersiach i brzuchu- a to wszystko po to żeby zabijać demony.
Clary nie wiedziała co myśleć.
Demony? W Nowym Jorku?
-Przyziemni-powiedziała Clary
pierwsze lepsze myśli-kim oni są?
-To osoby które nie mają w sobie krwi
Anioła i nie mają Wzroku czyli nie widzą demonów, Podziemnych czy nas, Nocnych
Łowców.
-Podziemni?
-Tak. Czarownicy i czarownice,
wilkołaki, faerie no i wampiry.
-Co?!-za dużo tego wszystkiego.
Zamknęła oczy i oparła się o ścianę. Strasznie kręciło się jej w głowie.
-Clary, dobrze się czujesz?-usłyszała
z bliska głos Jace`a. Otworzyła oczy.
-Tak, chodźmy-powiedziała
niewyraźnie.
-Clary może chodźmy…-nie dokończył bo
Clary tak się zakręciło w głowie, że się zachwiała a on dwoma susami znalazł
się przy niej. Clary bała się że upadnie więc wtuliła się w Jace`a. On
natomiast przyciągną ją do siebie i wplótł palce w jej włosy i powiedział po
cichu, do jej ucha-Clary, jeśli chcesz to możemy…możesz pójść się położyć.
Powiem Maryse, że znowu źle się poczułaś i poszłaś spać.
Kiwnęła prawie niezauważalnie głową,
na znak że się zgadza. Jace o nic nie pytał, tylko wziął ją pod nogi w podniósł
na ręce. Ona chwyciła się jego szyi i czuła, że chyba za chwile zemdleje. Jace
szedł tak, że w ogóle nią nie trząsł. W końcu doszli do jakichś drzwi, on
otworzył je delikatnie, tak by nią nie trząść, wszedł, zamkną drzwi i położył
Clary najdelikatniej jak mógł na łóżku.
-Gdzie jesteśmy?-zapytała Clary słabo.
-W moim pokoju.
-Przytul mnie…-Clary powiedziała to
tak cicho, że Jace myślał że mu się przesłyszało. Podszedł bliżej łóżka i
nachylił się.
-Powtórzysz?-zapytał z troską.
-Przytulisz się do mnie?-Zapytała
mając twarz w poduszce.
-Yyy…jesteś pewna że chcesz?-Zapytał
Jace dziwnym głosem. Ona tylko kiwnęła głową.-w takim razie, dobrze.
Jace zdjął buty i wszedł delikatnie
do łóżka i położył się powoli z drugiej strony dziewczyny. Ona się tylko do
niego odwróciła, położyła rękę na jego ramieniu a swoją ja jego brzuchu i
wymamrotała-Dziękuję Jace.
-Proszę, Clary.-w to ostatnie słowo
włożył tyle czułości, że cieszył się (albo i nie), że Clary już smacznie sobie
spała.
No to, mam nadzieje, że fani Clace się cieszą (zaliczam się do nich xd).
Co do następnego rozdziału... nie wiem kiedy będzie xD Postaram się po jutrze ale nie jestem na 100% pewna, więc zaglądajcie i patrzcie czy dodałam czy nie xD
Wybaczcie za błędy, ale nie zdążyłam już sprawdzić xD
I mam prośbę... Czytasz? Zostaw komentarz ;3 To na prawdę dużo dla mnie znaczy ;3
No to do następnego pisania
Clary
"-Dziękuje-odpowiedziała Clary, z nie miłym przeczuciem, że „jej aniołek” to jeden wielki, arogancki dupek." HAHAHA PADŁAM!!! :D Rozdział naprawde ci wyszedł, a ta końcówka... AHHH <3
OdpowiedzUsuńHe he dzięki <3
UsuńNie najgorzej ALE wciąż dręczy mnie jedno pytanie O CO CHODZI Z TYMI PIEGAMI?! Nie rozumiem tego! Też mam piegi ale każdy doskonale widzi kiedy się rumienie... Wytłumaczysz?
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nie wiem! XD w książce tak było więc... tak jakoś się pisało ;)
UsuńDzięki że czytasz i piszesz Co myślisz <3
Clary
Wszystko pięknie cud malinka, ale jeśli można mam jedno zastrzeżenie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że Jace jest odrobinę za miły jak ,, aroganckiego dupka" Dx
Lecę czytać dalej :)